Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 30 października 2016

PRZEDMIOT POŻĄDANIA

W życiu często środek staje się celem. Tak bardzo koncentrujemy się na środkach, że przestajemy je traktować instrumentalnie. Środki stają się fetyszami. Dlatego forma często przesłania treść. Lecz formę przyswajamy automatycznie. Uruchamia ona percepcję heurystyczną. Otwiera szufladki z kategoriami. Budzi emocje. Poznanie treści wymaga energii poznawczej. Dlatego na ogół ignorujemy treść. Człowiek jest tak skonstruowany, że większość decyzji podejmuje automatycznie – bez udziału świadomości. W przeciwnym wypadku natłok treści paraliżowałby proces decyzyjny. Analizie podlegają więc treści uznane za istotne. Co do reszty na ogół wystarcza nam najprostsze możliwe wyjaśnienie. Co zaś do fetyszu już sama jego obecność działa podniecająco.
 

Kiedy Nixon stawał do pierwszej telewizyjnej debaty z Kennedym, jeszcze nie wiedział jak działa telewizja. Choć wyborcy którzy słuchali debaty w radiu uznali, że wygrał ją Nixon, ci którzy oglądali ją w telewizji, uznali, że wygrał ją Kennedy. Dla radiosłuchaczy liczyło się bowiem przede wszystkim meritum, a dla telewidzów to co zobaczyli. A zobaczyli, iż Kennedy nie dość że był przystojniejszy, to jeszcze zachowaniem i postawą sprawiał wrażenie pewniejszego siebie. To był przełom w kampanii Kennedy’ego, a zarazem objawienie mocy telewizji. Odtąd polityka stawała się coraz bardziej widowiskowa. Okazało się, że nawet wybierając prezydenta ludzie głosują na wizerunek, a nie na program. A przecież nie jest to decyzja towarzyska.

Choć Jonh Kennedy miał wspaniały wizerunek bardziej niż sprawami publicznymi interesował się podbojami seksualnymi. Być może dlatego, że był uzależniony od sterydów i amfetaminy, jego seksualny apetyt był wciąż nienasycony. Jako mężczyzna mogę to nawet zrozumieć, tyle że prezydent ukrywał się przed społeczeństwem za maską wzorowego katolika, męża i ojca. Jak widać można wodzić ludzi za nos pomimo ogromnej popularności. Największymi oszustami zawsze są ludzie wzbudzający największe zaufanie. Kiedy środek staje się fetyszem również budujemy fasadę. Wierzymy bowiem w magiczną moc formy, którą się otaczamy. W siłę własnej aury. W moc symboli. Wymachujemy więc bliźniemu przed nosem jakimś gadżetem – jeśli nie plikiem banknotów, to kluczykami, telefonem, pałką, dyplomem, krzyżem, książką albo dymiącym skrętem.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz