Mówią, że nieważne czy dobrze czy źle, ale ważne żeby o Tobie
mówili. Stąd też wielu celebrytów, artystów i polityków tak chętnie ucieka się
do skandalów i prowokacji. Lepiej budzić odrazę niż obojętność. Niezauważony
nie istniejesz. Jesteś powietrzem. Twórcy promując swoje dzieła sami chętnie
podkreślają ich kontrowersyjność. Reklamując swoje działa jako
„kontrowersyjne”, pozbawiają jednak tego przymiotnika mocy. Gdy słyszę o
kontrowersyjnej książce czy filmie, myślę na ogół, że znowu ktoś chce zostać
skrytykowany. Rzekome kontrowersje oznaczałyby, że temat jest gorący, budzi
szeroką dyskusję i wielkie emocje. Oczywiście niekiedy prowokacja może zmuszać
do myślenia. Lecz w postmodernistycznej rzeczywistości bunt staje się często
groteskowy, a niepoprawność bywa w dobrym tonie. Skomercjonalizowane skrajności
mogą więc otwarcie opluwać się jadem, gromadząc wokół siebie przygłupów
widzących w tym walkę dobra ze złem.
Pozytywne jest w tym przynajmniej to, że ludzie krytykują
się wzajemnie, zamiast do siebie strzelać, czy napierdalać się bejsbolami.
Ateiści mogą więc naśmiewać się z wiary, prawica z lewicą wyzywać się od
faszystów i bolszewików, dresy rapować o policyjnych represjach, a
ekshibicjoniści trzepać kapucyna przed kamerkami. Nie znaczy to, że przemoc nie
istnieje. Mimo tego w tym miejscu i czasie żyjemy w najbezpieczniejszych
dotychczasowych okolicznościach, tyle że jednocześnie jesteśmy najlepiej
poinformowani. Wydaje się więc, że „kiedyś tego nie było”. Statystyki
przestępczości choćby za czasów PRL były wręcz zatrważające, tyle że je
tuszowano i ludzie czuli się bezpieczniej. Nie słuchajcie farmazonów
podstarzałych moralistów, którzy nawet nie potrafili zaznajomić się z tymi
faktami. Nie potrzeba było brutalnych gier komputerowych, pornografii czy narkotyków,
żeby wyhodować morderców i dewiantów.
Co prawda społeczeństwo informacyjne wrze od hejtu, ale
oddanie motłochowi tak szerokiej palety środków wyrazu musiało się tak
skończyć. Na szczęście, pomijając jakichś ekstremistów, hejterzy taplają się we
własnych szambach, niezbyt zwracając na siebie uwagę. Mało kto próbuje ogarniać
prawdę kompilując różnorodne źródła. Koniec końców jednym zależy przede
wszystkim żeby powiedzieć swoje, a drugim żeby się w tym utwierdzić. Ponieważ
antagoniści tak naprawdę nie zwracają na siebie wzajemnie większej uwagi,
żyjemy w świecie, gdzie możemy nawzajem się oczerniać zamiast napierdalać.
Niekiedy nawet jesteśmy jeszcze w stanie mówić sobie „dzień dobry” czy podawać
ręce. Doświadczone gwiazdy nie czytają komentarzy na swój temat, wiedzą bowiem,
że w ten sposób można sobie tylko pogorszyć samopoczucie. Wolność wypowiedzi
ujawnia tylko banalną prawdę, że nie każdy nas lubi, a zatem im bardziej
jesteśmy znani, tym bardziej nielubiani. W ten czy inny sposób wszyscy staramy się
zwracać na siebie uwagę. Dlatego robimy całe to zamieszanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz