Polscy publicyści potrafią kłócić się o dziwne rzeczy. Na
przykład jedni ubolewają nad polską nietolerancją, a drudzy twierdzą, że
zjawisko takie jest tylko lewackim mitem. Czyli według pierwszych część Polaków
to szowiniści, a według drugich świnie które srają we własne gniazdo. Tak czy
siak wychodzi na to, że część narodu jest pojebana. Oczywiście nie można
powiedzieć tego wprost, więc mówi się że jest zmanipulowana. I walczy się o
kontrolę nad mediami, a także stosuje wszystkie stare propagandowe sztuczki.
Oferta prasowa przeznaczona jest tylko dla tych którzy czytają, czyli
największych fanatyków. Dzięki porcjom świeżych wywodów mogą utwierdzać się w
swoich przekonaniach. Stąd felietonistyczne zacięcie ideologów, ciągle na nowo
objawiających te same prawdy.
Istotą manipulacji jest przewidywanie stanów emocjonalnych
strony manipulowanej czyli tego jak na nią wpłyną określone poczynania
manipulanta. W wypadku prasowych rekinów sprowadza się to najczęściej
do eksploatowania przekonań już zakorzenionych w umysłach, a więc rytualnych
zaklęć, niekiedy przypadkowo zgodnych z opisywaną rzeczywistością. Kiedy zaś
fakty nie zgadzają się z teorią tym gorzej dla faktów, jak mawiał klasyk.
Zresztą czytelnik nie sięga po określony tytuł prasowy po to, żeby odczuwać
dysonans. Mamy tu zatem do czynienia z symbiozą mentalną. Odbiorca poczuje się
lepiej wiedząc, że ma rację, wie jak funkcjonuje świat i dostrzega kto jest
dobry, a kto zły. Pismak zaś dozna moralnego uniesienia i zainkasuje za to
gotówkę.
Wiadomo, że pieniądze są z różnych względów przydatne w
życiu, otrzymywanie ich za działalność pisarską musi być jednak szczególnie
nobilitujące dla twórcy werbalnych wynurzeń. Oto bowiem staje się
profesjonalnym mentorem objaśniającym tłuszczy skomplikowaną rzeczywistość –
słowem intelektualistą. Niewątpliwie może mieć wiele ciekawego do powiedzenia,
lecz nie bagatelizowałbym tak dziecinnych elementów motywacji jak próżność –
dotyka ona ludzi niezależnie od ich poziomu intelektualnego. Fetysze takie jak
uzyskane dyplomy czy certyfikaty to nic w porównaniu ze statusem mistrza pióra.
To przecież ich mądrościami żywi się inteligencja. Przyjemność przyjmowania tej
wyrafinowanej pozy jest tak wielka, że nie brakuje chętnych do twórczości
charytatywnej, czyli blogerów. A drzewiej pisało się nawet dla wyimaginowanego
czytelnika, to znaczy do szuflady. Więc patrzcie jaki mądry jestem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz