Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 25 stycznia 2016

HISTORIA GENIE

W historii ludzkości nie brak zdarzeń okrutnych, wręcz bestialskich. Ostatnim wielkim przykładem zbiorowego sadyzmu była druga wojna światowa. Holocaust nie był jednak ewenementem w swojej skali, nawet w dwudziestowiecznej Europie. Więcej istnień pochłonął choćby wielki głód na Ukrainie, wywołany przez Józefa Stalina. A sam Hitler nie był z pewnością zbrodniarzem na miarę Mao Zedonga. Niemniej był najbardziej demoniczny. Stworzył przemysł śmierci, w którym zabijanie przybrało taśmowy charakter, a z ludzi uczynił surowiec. To właśnie było tak przerażające. Przekroczenie ostatecznego moralnego tabu. Przecież nie o statystyki tutaj chodzi – nie obliczymy kto był większym skurwysynem. Bardziej niż liczby przemawiają do nas jednostkowe historie, w jakie możemy się wczuć. A naziści wraz z ogromem fizycznego cierpienia zgotowali swoim „wrogom” skrajne upodlenie. Kiedy czytamy o realiach życia w Auschwitz zaczytamy sobie wyobrażać jak musiał tam się czuć człowiek. To było piekło na ziemi.

Nie wiem czy gorsze niż śmierć na krzyżu – ciężko to oceniać. Nie chciałbym przeżyć jednego ani drugiego. Rzeczywistość potrafi pisać jednak scenariusze bardziej szokujące niż najmroczniejsze horrory. Jednym z takich prawdziwych horrorów był przypadek Genie, kto wie czy nie najbardziej sponiewieranej istoty ludzkiej w dziejach. Koszmar przypadkowo odkryty przez pracowników opieki społecznej przechodził wszelkie pojęcie. Nikt wcześniej nie widział tak udręczonego dziecka. Dziewczynka spędziła całą swoją trzynastoletnią egzystencję w ciemnym pokoju, przywiązana do dziecięcej deski toaletowej przymocowanej do krzesła. Siedziała tak skrępowana całymi dniami, co odcisnęło się na jej tyłku pasem stwardniałej skóry. Na noc wkładano ją w ciasny worek, ograniczający ruchy niczym kaftan bezpieczeństwa. W tym „kaftanie” układano ją do snu, do klatki przykrywanej metalową kratą. Żeby nie dostawać w pierdol nie mogła wydawać żadnych dźwięków. Nikt też z nią nie rozmawiał, więc była zupełnie upośledzona społecznie, a w dodatku niedożywiona i wycieńczona.

Z pewnością odkrycie jej wstrząsającej historii wniosło do jej ponurego dotąd bytu trochę światła. I to nie tylko dosłownie. Był rok 1970, a przypadek Genie mógł rozstrzygnąć wiele z toczonych wówczas przez psychologów sporów. Było to przecież dziecko nie dość, że dzikie, to jeszcze pozbawione prawie całkowicie dostępu do jakichkolwiek bodźców zewnętrznych i źródeł stymulacji. A zatem idealny „materiał” do badań nad psychologią rozwoju. Genie nie była już tym zaniedbanym i skrępowanym stworzeniem skazanym na ciszę i mrok. Stała się obiektem rywalizacji naukowych autorytetów. Dzięki temu przez krótki czas udało jej się rozkwitnąć. Choć poziom przyswojenia języka pozostał na bardzo niskim poziomie, Genie umiała się na swój sposób komunikować niewerbalnie i przywiązywać do osób niosących jej pomoc. Uwielbiała wychodzić na zakupy, miała przy łóżku kolekcję ponad dwudziestu plastikowych wiaderek w różnych kolorach – uwielbiała się nimi bawić.  Pewnego dnia, latem 1972 roku, Genie podczas zakupów na które zabrała ją terapeutka Susan Curtiss powiedziała, że jest szczęśliwa. Niestety w tej historii nie będzie happy endu.

Choć trudno w to uwierzyć, kiedy już Genie przestała być potrzebna światowej nauce, społeczeństwo znowu ją zawiodło. To jedna z największych porażek „cywilizowanego” świata. Tak naprawdę w końcu nikt nie chciał lub nie mógł wziąć odpowiedzialności za dalszy los niegdyś wyrywanej sobie z rąk pacjentki. To oczywiście szaleństwo, lecz pozwolono jej wrócić do domu i zamieszkać z matką (ta twierdziła, że była do wszystkiego zmuszana przez męża który ją zastraszał). Okazało się to kiepskim pomysłem. Genie znowu była zaniedbywana, więc opieka społeczna przeniosła ją do rodziny zastępczej. A tam nie podołano temu zadaniu, co więcej doszło do maltretowania dziewczynki. Złośliwe zaparcia którymi protestowała przeciwko zimnym relacjom, nie zdawały się na nic. Wygrzebywano jej z odbytu kał patyczkami od lodów. Była niedożywiona. Trafiła do szpitala. W tym czasie eksperci sądzili się o zyski z badań. Ostatecznie wylądowała w przytułku dla upośledzonych umysłowo dorosłych. Świadectwa mówią, że ponownie pogrążyła się w apatii i zamilkła.

Genie tylko przez krótki czas zaznała uroków życia wychodząc z izolacji. Ostatecznie skończyła w odosobnieniu. Z powodów prawnych, jakich natury nie warto tutaj roztrząsać (oczywiście finansowej), matce udało się zablokować dostęp osób trzecich do naszej bohaterki. Szczególnie ubolewała nad tym terapeutka Susan Curtiss, uważająca że udało jej się zbudować z Genie szczególną więź emocjonalną. Ostatnie informacje pochodzą sprzed kilku lat, choć jest prawdopodobne, że Genie nadal żyje. Jak pisze Geoff Rolls w swojej fascynującej książce „Najciekawsze przypadki psychologii” – Historię Genie można w zasadzie uznać za katalog niefortunnych pomyłek, czy wręcz za przykład nieludzkiego traktowania jednego człowieka przez drugiego. Można też spojrzeć na jej historię pod innym katem. Pomimo aktów straszliwej przemocy, braku opieki i miłości, cierpienia, braku zaufania i obojętności, jakich doświadczyła, Genie pragnęła kontaktu z ludźmi i potrafiła poruszać ich serca. Była zafascynowana życiem i pokazała prawdziwą głębię ludzkiej zdolności wybaczania. Na swój sposób pozostanie inspirującym przykładem dla każdego z nas.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz