Ludzie chcą rozrywki, a nie kultury wysokiej. Z tego powodu
telewizja nigdy nie będzie pełnić funkcji wychowawczej, a programy „misyjne”
skazane są na komercyjną klęskę. Wszelkie przetasowania w mediach publicznych
są więc tylko grą o stołki. Cokolwiek zaserwują nam spece od uświadamiania,
wybierzemy z ramówki tylko to przy czym dobrze się bawimy, a w razie potrzeby
zmienimy kanał. Trendy kulturowe kreowane są przez biznes rozrywkowy, który
schlebia gustom tłuszczy, a nie prowadzoną w drętwych gabinetach politykę
kulturalną. Kultura którą trzeba podtrzymywać przy życiu państwową kroplówką,
tak naprawdę nie jest kulturą, tylko schroniskiem dla wszelkiej maści
licencjonowanych „artystów”. Bez żywego procesu angażującego odbiorców i
znalezienia wspólnego z nimi języka, nie ma kultury, a jest tylko sztuki dla
sztuki. Ci którzy odczuwają coś w rodzaju artystycznego powołania, tworzyć będą
nawet bez pieniędzy, bo nie dla pieniędzy. Nasze publiczne środki będą
natomiast w dyspozycji akademickiego klubu dyskusyjnego, ignorującego
rzeczywistość i zastanawiającego się jak nas w końcu odchamić.
Ale ludzie są zbyt zmęczeni codziennością, żeby przetrawić
odgórny bełkot. Po pracy chcą wypoczywać, a nie wysilać mózgownicę. Często
nawet nie mogą się zdecydować co wybrać z szerokiej oferty programowej i
pstrykają pilotem w poszukiwaniu nie wiadomo czego. Nikt nawet nie zauważa w
tym szerokim wachlarzu tych osławionych programów „misyjnych”, nie mówiąc już o
tym żeby z nich czerpać wzorce. Media publiczne okrojone z seriali, teleturniejów
i rolników szukających żon, straciłyby widzów. Ich fasadowa „misyjność” jest
więc tylko nieudolną przykrywką, skrywającą państwowe synekury. Reformy
Glińskiego będą kolejnymi personalno-organizacyjnymi roszadami, pozbawionymi
realnego znaczenia. W społeczeństwie konsumpcyjnym kultura jest towarem, jaki
musi być atrakcyjny, bo się nie sprzeda. Człowiek ogląda tylko to co chce
oglądać i nie brakuje tych którzy mu to zaoferują. I tak to się kręci. Media
kreują rzeczywistość, więc człowiek sam się ogłupia na własne życzenie.
Reklamodawców interesują przede wszystkim wskaźniki oglądalności, co wymusza
pogoń za sensacją, widowiskowość i selekcję informacji. A to z kolei wpływa na
nasze postrzeganie świata, potrzeby i konsumpcję.
Media sprzężone są zwrotnie z naszymi mózgami. Dają nam
świat którego pragniemy, jednocześnie zmuszając do wiary w upragnioną przez nas
prostotę. Wszystko można kupić, tylko nie tych pięknych panien z telewizji,
filmowych amantów i szczęścia w proszku. Ale można kupić sobie chociaż emocje,
a raczej złudzenia. Od kryminalnych po komediowe. Śnić swój wielki telewizyjny
sen. Zabijać resztki czasu. Każdy kto będzie chciał znajdzie dla siebie jakąś
przestrzeń, pole do refleksji, inny wymiar. Powstaje sporo dobrych filmów,
świetnej muzyki, ciekawych książek. Nie wszystko nadaje się do masowego
odbioru, ale to nie znaczy że nie istnieje. Wystarczy tego poszukać, o ile
odczuwa się taką potrzebę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz