Czasem człowiek musi coś zrobić, bo go trafi szlag. Musi
wierzyć, że tak trzeba. Pokazać czego chce. Przecież żyć to znaczy zawsze
czegoś pragnąć. A więc pragnę tak bardzo, że aż ukryć tego nie potrafię. Moje
oczy płoną, spalają pożądaniem. Moje oczy mówią więcej niż tysiące słów. Bo ja
nie chcę rozmawiać, ja chcę patrzeć i dotykać. Chcę słuchać westchnień, chcę
wąchać najpiękniejsze kwiaty. A potem kiedy już wyleje się ze mnie cała lawa,
po tym jak wulkan wybuchnie niejeden raz, wreszcie wyssany będę mógł opowiadać
bajki. Bo już śluz się skończy co sklejał mój mózg.
Moje słowa będę jak magiczne zaklęcia. Będę mówił tak
pięknie jakbym był poetą. Będę snuł wizje o nieznanych krainach. O podróżach w
kosmos i wiecznej ekstazie. Kiedy o tym mówię tak czuję się jakby to była
prawda. Jakby możliwe było na Wenus na zawsze odlecieć. Nie zarabiać pieniędzy,
nie oddychać. Zatrzymać czas jak język w boskiej zatopiony ślinie. Widzieć
uśmiech nasycony i błysk szelmowski w oku. Perwersję w lirykę zmieniać,
ciemność w światło. A gdy rozbłyśnie oświetlić Twoje ciało jak lampą. Czarować
i blefować że jestem najlepszy. Że nie ma końca ta droga którą idziemy.
Lecz wszystko minie jak liście porwane przez jesień, jeśli
nie uwierzysz w te kłamstwa urocze. Nie wiem kim będę i kim Ty się staniesz.
Ale gwarancji nie chcę, ani żadnych dowodów innych niż te namacalne. Moje oczy
wzywają Cię na sabat rozkoszy. Wiem że mogę zabrać Cię do nieba, ale niczego
więcej nie obiecuję. Bo kiedy słowa się skończą i zasłony rozsunięte świat
odsłonią, czas już będzie wyruszyć na jego podbój czyli użerać się z nim. I już
nie będę taki wielki, w tym świecie ogromnym. Lecz miłość jest ślepa, więc
patrz prosto w słońce. Niech mnie hipnotyzują Twoje źrenice magnetyczne. Oto
chwila kiedy jesteś doskonała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz