Najlepszym narzędziem manipulacji jest miłość. Przypuszczam
że każdy człowiek zdolny do miłości, a więc kto tylko nie jest psychopatą,
zaznać musiał tego przekleństwa. Został owinięty wokół palca, zachęcony do
starań wieloznaczną obietnicą, a potem jeszcze uznany za natręta i wyrzucony na
śmietnik. Granie na cudzych uczuciach jest zbrodnią porównywalną do seksualnego
gwałtu, tyle że nie ma na to żadnego paragrafu. W skrajnych przypadkach może
prowadzić do bardzo głębokiej traumy, czego przykłady spotkać można na wielu
cmentarzach. Jednak pomimo że zazwyczaj nie prowadzi do aż tak ekstremalnych
sytuacji, pozostawia trwałe ślady w psychice, wprost proporcjonalne do
wyzwolonych wcześniej pozytywnych emocji. W tym sensie podpuszczony frajer
pozostaje mentalnie zgwałcony – zdeptany, poniżony, posłany na dno. Stąd się
biorą skrajne opinie że wszystkie kobiety to szmaty, wulgarny seksizm czy
erotyczna nienawiść. Choć w zależności od czynników charakterologicznych
odchylenia takie pojawiać się mogą nawet samoistnie, gwałty emocjonalne należą
do czynników istotnie wykrzywiających męską psychikę.
Skuteczność miłości jako narzędzia manipulacyjnego bierze się z głęboko
zakorzenionej w nas potrzeby. Potrzebę taką łatwo wyzwolić dysponując
odpowiednim do tego urokiem. Łatwo ją podsycać, dawać coś do zrozumienia,
uwodzicielsko kokietować. Wciągać kogoś w grę, mamić przynętą subtelnej
czułości, zgrywać dziewicę orleańską. A potem przebić szpilką napompowany balon
serca, czyli mosznę. Jeśli błędny jest pogląd, że ofiara gwałtu seksualnego
sama jest sobie winna, winić nie można też ofiary wykorzystanej emocjonalnie.
Ale podobnie jak zgwałcona kobieta zraniony błazen okrywa się hańbą i piętnem.
Wstyd mu wyznać jak bardzo cierpi – wbrew mitom o deficycie męskiej
wrażliwości, uzewnętrznienie uczuciowej klęski prędzej uznane zostanie za objaw
mazgajstwa niż szlachetności. Opowieści o tym jak dał się wmanewrować w
eskalującą adorację, traktowane będą raczej jako przejaw jego dziecinnej
naiwności, a nie męskości. Łzy uczynią go jeszcze bardziej aseksualnym
popaprańcem, nadającym się tylko do przyjaźni i zasługującym co najwyżej na
litość. Pokaże w ten sposób, że brak mu siły, którą jako samiec powinien
uosabiać. Będzie więc musiał lizać rany w samotności, ewentualnie chlać piwsko
i przechwalać się swoją potencją. Jeśli nie chce być jeleniem musi być świnią,
a przynajmniej chrumkać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz