Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 2 kwietnia 2017

ROZPRAWKA

Jak wiadomo przepowiednie lubią się sprawdzać. Ale nie dlatego, że istnieją inne niż intuicja, spekulacja i statystyka techniki przewidywania przyszłości. Po prostu już samo postawienie pewnej hipotezy czyni ją bardziej prawdopodobną. Tą prawidłowość nazywamy samospełniającą się przepowiednią. W fachowej literaturze nazywa się ją natomiast często efektem Rosenthala. Psycholog Robert Rosenthal wspólnie z nauczycielką Lenore Jackobson przeprowadził kiedyś słynny eksperyment dotyczący wpływu oczekiwań na zachowanie osób. Okazało się, że ludzie w pewnym stopniu zachowują się tak jak tego od nich tego oczekujemy.

Uczniów rozpoczynających naukę poddano fikcyjnym testom inteligencji, a ich wyniki przedstawiono nauczycielom. Odtąd belfrowie jednych uczniów uważali za bardziej inteligentnych, a drugich za mniej, choć wyniki testów były sfałszowane. Rok później okazało się, że uczniowie których postrzegano jako inteligentniejszych osiągnęli rzeczywiście lepsze wyniki od pozostałych. A więc nauczyciele ulegli sugestii badaczy. Co jednak ciekawe po przeprowadzaniu – tym razem prawdziwych – testów inteligencji, okazało się, że dzieci przydzielone losowo do grupy „inteligentniejszych” rzeczywiście takimi się stały. Natomiast dzieci losowo przydzielone do grupy mniej bystrych wykazywały się niższym poziomem IQ.

Jeśli więc traktujesz gówniarza jak debila, zwiększa to prawdopodobieństwo, że debilem się stanie. A jeszcze bardziej zwiększa prawdopodobieństwo, że tak się będzie zachowywał. Szlachta zawsze brzydziła się „chamów”, lecz przewaga intelektualna paniczyków wynikała tylko z niedostępnej pospólstwu edukacji i obycia na salonach. Analogicznie biali uważali kiedyś „czarnuchów” za ludzi gorszego sortu. Dziś wiadomo, że mieliśmy tu do czynienia z upośledzeniem społecznym. Pochodzenie społeczne determinuje nasze losy, ale niekoniecznie wiąże się to z osobistymi ograniczeniami intelektualnymi. Dobrze więc, że edukacja stała się bardziej egalitarna.

Niemniej masowy charakter edukacji wymusza jej standaryzację, co pociąga a sobą programowy dogmatyzm. Nauczyciele, skądinąd dla celów wychowawczych i dydaktycznych, stawiani są wobec uczniów w pozycji tych którzy „wiedzą lepiej”. I rzeczywiście zaczynają wierzyć, że wszystko wiedzą najlepiej. Z tego powodu wybitne jednostki niekoniecznie wykazują się wybitnymi wynikami szkolnymi. Personifikacja geniuszu – Albert Einstein – był uczniem raczej „przeciętnym”, jeśli brać pod uwagę tak zwane oceny. Historycznie przerósł jednak nie tylko prymusów, ale także kształcące go grono pedagogiczne. Traktowane jak swego rodzaju fetysz oceny, odzwierciedlają jedynie to w jaki sposób ktoś został oceniony.

Żeby być jak najlepiej ocenianym trzeba natomiast jak najbardziej się przypodobać. A zatem nie tylko okazywać swoją niższość wobec autorytetu, lecz też zachowywać się jak maszynka do przyswajania formułek i wzorów. Całość takiego oddziaływania zmierza do iście gombrowiczowskiego „upupienia” szkolnej młodzieży i dziatwy, czyli wychowania kulturalnie poprawnych dup wołowych. Nie twierdzę, że mam na to wszystko receptę. Być może są to błędy systemowe, jednak jak dotąd nie wymyślono nic lepszego od powszechnej edukacji. Ciężko mi oceniać czy jej planowana reforma ma jakikolwiek sens, ale protestujący przeciwko pedagodzy wysuwają przy okazji inne postulaty, takie jak żądanie podwyżek, które wzbudzają moje dosyć mieszane uczucia.

Osobiście znam ludzi po kierunkach takich jak pedagogika, historia czy geografia, którzy nie mogąc znaleźć sobie miejsca w wyuczonym zawodzie zmuszeni zostali do innego sposobu zarobkowania. Nie wydaje mi się więc żebyśmy mieli tutaj do czynienia z jakimiś kadrowymi deficytami. Wręcz ciężko jest się „wkręcić” na pedagogiczną posadę. Tym bardziej absurdalne wydają mi się postulaty gwarancji zatrudnienia, której nie ma w żadnym znanym mi zawodzie. Przeciętnego obywatela zwolnienia dotykają przecież niejednokrotnie. Oczywiście nie znaczy to, że praca nauczyciela jest usłana różami. Tyle że wszyscy zmagamy się z trudami i przeciwnościami. Opierając się na znajomości historii (zwanej nauczycielką życia) przepowiadam natomiast cyklicznie nawracające przejawy niezadowolenia „profesorów” w każdej możliwej konfiguracji politycznej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz