Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 6 kwietnia 2017

ZARZĄDZANIE WIEDZĄ

- Intelektualista to człowiek, który odkrył coś ciekawszego niż seks – orzekł psychodeliczny filozof Aldous Huxley. Ale nie wiadomo czy ten intelektualista to odkrył bo musiał, czy po prostu bo chciał. Bo podobno używanie inteligencji ogólnej zamiast instynktu utrudnia podboje seksualne. I na dodatek jeśli ten intelektualista rzeczywiście był tak przeintelektualizowany, to mógł jeszcze mieć problemy z relacjami w grupie. Wskutek tak zwanego przekleństwa wiedzy mogło być mu ciężko znaleźć wspólny język z innymi ludźmi. Co prawda dzięki rozwijaniu różnych umysłowych pasji osoby nadprzeciętnie inteligentne zazwyczaj dobrze się czują w tej lodowato brzmiącej „samotności”, lecz dla otoczenia jest to tylko kolejny sygnał, że mają one nierówno pod sufitem.

Swoją odrębność racjonalizować zaczyna się jednak najczęściej w wieku dorosłym. Dla dzieci jest ona zwykle przyczyną zgryzoty. Dlatego Bill Gates nazwał swoje imperium „zemstą jajogłowych”, lecz mówił też, że „przewracanie hamburgerów na patelni nie jest poniżej twojej godności”. Bo intelektualistą się nie jest – intelektualistą się bywa. Poza tym tylko kilka procent ludzi na świecie wykazuje się wybitną inteligencją. Reszta z nas ciąży ku ludzkiej średniej, co nie wyklucza zróżnicowania intelektualnego. Choć możemy w różny sposób rozwijać swój potencjał, niestety jest on nam przyrodzony. Co więcej nasz mózg w pewnym sensie składa się z naczyń połączonych, wypełnionych przez ograniczoną ilość plastycznego surowca.


Badania nad mózgami londyńskich taksówkarzy wykazały przyrost istoty szarej w tylnej części hipokampu, co usprawniało ich inteligencję przestrzenną. Kosztem tego było jednak zmniejszenie się przedniej części hipokampu, co ograniczało inne zdolności intelektualne. Koncentrując się na rozwoju określonych zdolności siłą rzeczy upośledzamy swoje funkcjonowanie w innych dziedzinach. Używane połączenia neuronalne wzmacniają się, natomiast nieużywane osłabiają – jeśli nie były silnie ukształtowane mogą nawet całkowicie zniknąć. Nasz mózg zmieniają wszelkie docierające do nas informacje i nabywane doświadczenia, a zatem też wszelkie stosowane przez nas narzędzia od komputera do skrzypiec.

Ideałem byłby zrównoważony rozwój we wszystkich dziedzinach – nie tylko materialny i zawodowy (na czym koncentruje się popularna filozofia „rozwoju osobistego”), ale też moralny i kulturalny. Na ogół ciężko jest zbalansować te wszystkie ścieżki. Tym bardziej ciężko być człowiekiem renesansu, wykazującym się podstawową choćby wiedzą z wielu odległych od siebie jej gałęzi. W dobie zawężających się specjalizacji doszliśmy już do punktu w którym intelektualiści przestają rozumieć się nawzajem. Wymaga to od ludzkości pomysłu na skoordynowanie tej złożoności.               

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz