Poprawność polityczna to dla każdego co innego. A więc dla jednych
oznacza to, że nie można krytykować Jana Pawła II, a dla innych Jurka Owsiaka.
Dla jednych to mit żołnierzy wyklętych, a dla drugich legenda okrągłego stołu.
Bo utrapieniem jednych jest ciemnogród, a drugich lewactwo. Jednych przeraża
zaściankowość, a drugich kosmopolityzm. Żeby nazywać się „niepoprawnym”
wystarczy tylko włożyć kij w mrowisko. Rzekomi buntownicy walczą więc z
wybranymi chłopcami do bicia – kapitalistami, komunistami, seksistami, feministkami,
homofobami, gejami, antysemitami czy Żydami. Z powodu tego masowego
nonkonformizmu powoli zamieniamy się w kraj partyzantów. Połowa „inteligencji”
siedzi już w jakichś okopach.
Zapewne to nie tylko polski syndrom, ale jako polski wiejski
głupek szczególnie wyraźnie widzę rodzime demony. Mamy tu bowiem swoje
polityczne totemy, legendy i świętych. Ulubionym zaś zajęciem opłacanych
publicystów i pożytecznych internetowych grafomanów jest wzajemne odbrązawianie
pomników, bo żaden autorytet nie jest taki święty jak go malują. Prawdę mówiąc
często żeby zostać autorytetem moralnym trzeba po prostu mówić ludziom to co
chcą usłyszeć. Ludzie oglądają to co chcą oglądać i czytają to co chcą
przeczytać. Gazetowa egzaltacja służy więc przede wszystkim podtrzymywaniu
morale. I na nic tu uszczypliwości kiedy zbija się cudze argumenty
wyszlifowanym w okopach pieleszy monologiem. To nie jest walka na noże.
Będąc wychowankiem ortodoksyjnie katolickiej chłopskiej
rodziny musiałem mierzyć się z odgórnie mi narzuconym systemem wartości, co
sprawia że poprawność kojarzy mi się raczej z religijnością i konserwatyzmem
obyczajowym, niż z fałszywą tolerancją. Swego czasu wzbudzona wychowawczą
surowością reaktancja popychała mnie do nieumiarkowanego stosowania różnych używek
i innych głupot. Z powodu wieku nie miałem natomiast okazji być zmuszanym do
udziału w komunistycznych akademiach, ale w szkole nie raz musiałem recytować
różne formułki, a w pracy lizać dupę „równiejszym”. Niemniej staram się
nasłuchiwać głosów płynących ze wszystkich stron.
W dobie światopoglądowego pluralizmu coraz trudniej określać co mieści
się w kanonach politycznej poprawności, ale jest ona wygodnym chwytem
retorycznym. Pozwala pokazywać się jej kontestatorom w roli bojowników o
prawdę, których próbuje się ze wszystkich stron zakrzyczeć. Poprawność
polityczna ma być wielkim spiskiem elit, umożliwiającym powszechną manipulację
świadomością, jakiej przeciwstawiają się samotni i dzielni rycerze. W ten
sposób buduje się dla znudzonej gawiedzi ekscytującą narrację.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz