Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 28 lutego 2017

MASZYNA MEMOWA

W społeczeństwie zwanym informacyjnym szerzy się wtórny analfabetyzm i związana z tym ignorancja. Wydawać to by się mogło paradoksem, lecz informacja zredukowana do tak zwanego „newsa”, bardziej niż informowaniu nas służy zwracaniu na siebie uwagi. Przekazywane nam treści dobierane są pod kątem ich oglądalności i generowanego ruchu internetowego, bo informowanie jest działalnością komercyjną. Skutkuje to nie tylko pogonią za sensacją, ale także usilnemu jej kreowaniu. Wszystkie informacje podawane nam muszą zatem być w odpowiednio atrakcyjnej formie, a my oczekujemy przede wszystkim rzeczy emocjonujących i łatwych. Przeciętny konsument jest w stanie trawić tylko informacyjną papkę, dlatego media muszą mu robić wodę z mózgu.
 


Ostatecznie chodzi tylko o to, by w międzyczasie przemycić jak najwięcej reklam. Co prawda zazwyczaj nie przywiązujemy do nich żadnej wagi, jednak właśnie dlatego wyłączają się wtedy w naszym mózgu ośrodki odpowiedzialne za krytyczne myślenie. Wiąże się to z tak zwanym płytkim przetwarzaniem informacji. Informacje zapisują się w naszej pamięci mimowolnie, a my nie poddając ich żadnym analizom (bo przecież to tylko reklamy) nie uruchamiamy mechanizmu kontrargumentacji. Większość z nas uważa się za odpornych na reklamę, tyle że cały obecny model gospodarczo-kulturowy opiera się na wymyślaniu nowych potrzeb i ich zaspokajaniu. Na kampanie reklamowe wydaję się ciężkie pieniądze właśnie dlatego, że są opłacalne czyli skuteczne.

Drugim potężnym środkiem masowego przekazu stał się w ostatnich latach internet. Wydaje się on bardziej „demokratyczny” – zapewnia każdemu możliwość wypowiedzi i szerzenia najbardziej nawet zwariowanych poglądów, lecz wiąże się z tym problem wiarygodności internetowej twórczości. Jedną z często stosowanych form manipulowania opinią publiczną staje się teraz tak zwany „fake news”. Na portalach społecznościowych czy blogach pojawiają się spreparowane wiadomości, które następnie zaczynają rozprzestrzeniać się w sposób wirusowy. W komentarzach i na forach rozpowszechniane są linki do źródła, a sama informacja zyskuje na znaczeniu, gdyż jest cytowana przez coraz to nowych komentatorów i blogerów, a w końcu nawet dziennikarzy. Współczesna propaganda posługuje się zawodowymi hejterami, którzy potrafią aktywizować pożytecznych idiotów – ideowców albo błaznów usiłujących zabłysnąć.


Żeby zaistnieć w sieci trzeba plasować się jak najwyżej w wynikach wyszukiwania, a to wymaga nie tylko pozycjonujących sztuczek, ale też podążania za zmieniającymi się jak w kalejdoskopie trendami informacyjnymi. Ponadto ze względu na ogromną dynamikę wirtualnej rzeczywistości należy tworzyć teksty z prędkością maszyny do pisania, co często przekracza zdolności kreatywne blogerów, i to nawet tych „profesjonalnych” czyli zarabiających na pisaniu. Internetowi twórcy przeczesują więc sieciowe zasoby w poszukiwaniu „inspiracji”, korzystając z nieweryfikowalnych źródeł, a nawet uciekając się do mniej lub bardziej zamaskowanych plagiatów. Oczywiście jest to idealne podłoże do rozwoju różnych fejkowych sensacji. Sieć roi się od głupców którzy potrafią tylko przetwarzać to co w niej znajdą. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz