Na szczęście nie jestem Żydem. Jeśli już to raczej Polakiem.
Co prawda miałem dziadków w Wehrmachcie, ale jeden z nich szybko zdezerterował
i zaczął zabijać faszystowskich Szwabów. Poza tym uwielbiam wieprzowinę i znam
tylko język polski, a wszyscy znani mi przodkowie byli katolikami. Nie jestem
także masonem, ani iluminatem. Żeby knuć spiski trzeba być kimś wpływowym, a
poza tym wkurwiają mnie wszelkie maskarady. Co więcej nie jestem cyklistą –
dawno temu porzuciłem jazdę na podejrzanym politycznie jednośladzie. W ogóle
nie lubię pedałować. Można nawet powiedzieć, że w kwestii upodobań seksualnych
jestem szowinistyczną męską świnią. Jednym słowem nie jestem genetycznie
obciążonym bolszewikiem z piórkiem w dupie.
Skoro moje uczucia można obrażać, nie rozumiem jednak czemu
szczególnej ochronie podlegać mają „uczucia religijne”. Są przecież uczucia
znacznie silniejsze, na przykład miłość erotyczna, z której powodu ludzie
popełniają najstraszniejsze głupoty. Ale z punktu widzenia prawa najważniejsze
jest, że ktoś ma bzika na punkcie Jana Pawła II czy Mahometa. Większość
obrazoburczych prowokacji ma na celu wywołanie właśnie takiej patetycznej
sraczki, jaka towarzyszy spektaklowi „Klątwa”, wystawianemu w Teatrze
Powszechnym. Uderz w krzyż, a świętoszki się odezwą. I narobią potrzebnego
szumu czyli reklamy. To jak łatwo jest sprowokować takie zamieszanie utwierdza
mnie tylko w przekonaniu, że jeszcze nie raz dojdzie do podobnych profanacji.
Bluźnierstwami najłatwiej jest zasłużyć sobie na miano skandalisty,
dlatego artyści korzystać z nich będą dopóki będzie to skuteczne. W
postmodernistycznej estetyce przekraczać można już jednak tylko kolejne granice
prowokacji, gdyż w zasadzie wszystko zostało już powiedziane. Pozostaje tylko
szukać coraz nowej formy, która pozwoli wyrażać to co uniwersalne. Fakt iż
niektórzy widzą w religii źródło wszelkiego zła pozostanie bolesny dla
widzących w niej najwyższą prawdę, lecz będzie też wykorzystywany do
wywoływania ich emocjonalnych reakcji. Drażnienie emocji jest ulubionym zabiegiem
służącym autopromocji „niepokornych” (zarówno z prawej jak i lewej strony).
Wzajemne prowokacje podgrzewają emocje, aby spór żył i angażował obydwa
plemiona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz