Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 13 lutego 2017

WOLNA MIŁOŚĆ

Srogi Allach to nasz starotestamentowy Jahwe. I nie chodzi mi tu o inspiracje Mahometa. Chodzi mi o tożsamość religijną której nie możemy zrozumieć. Widzimy swojego Boga przez pryzmat nauczania Jezusa, ale starotestamentowy Bóg nie był tak tolerancyjny jak ten wielki filozof. Tezy Jezusa wydawały się Żydom wręcz herezjami, a Paweł interpretując je w duchu hellenistycznym oddzielił chrześcijaństwo od tradycyjnego judaizmu. Do szerzenia religii uniwersalnej miała go obligować rewolucyjna idea – miłość. Jej poetycki obraz, wyrażony w pawłowym „Hymnie o miłości”, do dziś uznawany jest za jeden z największych klejnotów literatury.
 

– Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką możliwą wiarę, tak iż góry bym przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę majętność moją całą, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał – pisał Paweł. Zdaniem Pawła to dopiero miłość nadaje sens wszystkim innym wartościom.


Dla starotestamentowego Boga ważniejsze od miłości było posłuszeństwo. Dlatego wygnał ludzi z raju, kazał Abrahamowi zabić swego ukochanego syna, a Hioba poddał okrutnym testom. Tam gdzie wymaga się bezwzględnej uległości nie ma jednak miłości. Miłość jest afirmacją cudzej osobowości, z wszelkimi przejawami jej indywidualizmu, autonomii i niezależności. Pragnienie kontrolowania innych jest co najwyżej miłością własną, służy bowiem interesom własnym. Zmuszanie ludzi do przyjmowania „właściwych” poglądów i postaw nigdy nie jest przejawem miłości. Miłość jest liberalna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz