Czego może chcieć od życia taki gość jak ja? – to oczywiście
pytanie retoryczne. Mógłbym przecież mieć różne kaprysy, ale w gruncie rzeczy
najważniejsze żeby stanęło na moim. Jeśli zaś stanie na moim, to nie na Twoim.
I w takim wypadku się nie dogadamy. No chyba, że będziemy mieli wspólny
interes. Przekonałem się jednak, że wspólne interesy to pieprzenie w bambus.
Jak człowiek jest komuś potrzebny to jest interes, a jak już nie jest potrzebny
to interesu nie ma. Wydaje się więc ważne, żeby być komuś potrzebnym. Tyle że
ważne jest co dostać można w zamian. Czasami ludzie ludziom naobiecują różnych
rzeczy, a potem gówno z tego wychodzi. Biorą wtedy rozwody, albo się ze sobą użerają.
Bo to że potrzebujemy się nawzajem znaczy ni mniej ni
więcej, że wymagamy czegoś od siebie. Nawet kiedy wychodzę z kumplem na piwo,
to wymagam żeby zapewnił mi ciekawe towarzystwo. Dlatego piję coraz mniej piwa,
bo żonaci kumple są coraz mniej ciekawi z tymi ich kłótniami przez telefon i
liczeniem kasy. Po drugie po piwie za dużo chce mi się sikać. Po trzecie to
faktycznie nie piję prawie wcale piwa i może dlatego sam jestem nudny. A
może po prostu robię się już starym prykiem i dlatego wszystko mnie nudzi. Lecz
nie jest to nuda na tyle uciążliwa, żeby sprawiała mi problem. To raczej nuda
pozorna.
Jeżeli życie już przestało Cię zaskakiwać, to znak że Ty
mówisz je zaskoczyć. Dlatego muszę zaskoczyć Was, a przede wszystkim sam
siebie. Bo jak nie, to będzie już tylko stagnacja. A stagnacja oznacza śmierć.
Zmuszam więc siebie do pracy nad sobą. Trenuję magiczne sztuczki. Oglądam w
lustrze swą błazeńską twarz i pytam: - Czego może chcieć od życia taki gość jak
ja? Od życia to znaczy od Was, bo resztę przecież mogę mieć samemu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz