Indianie nie mogli zrozumieć obsesji konkwistadorów na
punkcie złota. W końcu jest to metal zbyt miękki żeby wytwarzać z niego
narzędzia. Używali go tylko do wyrobu błyskotek. Dla rdzennych mieszkańców
Ameryki żółty kruszec nie był więcej
wart niż szklane koraliki dla Europejczyków. Sęk w tym, że w Starym Świecie
złoto nie było tylko surowcem lecz środkiem płatniczym i dobrem luksusowym. A
to oznaczało, że można było je wymieniać na wszelkie zasoby i pracę. Złoto było
więc instrumentem materialnej władzy. Dlatego przez Atlantyk transportowano do
Hiszpanii ogromne ilości tego złomu. Angażowanie tylu sił dla „importu” czegoś
co ma znaczenie tylko symboliczne wydawać się może absurdalne. Człowiek
uwielbia jednak bić się o wartości które sobie uroił. W nazistowskich obozach
koncentracyjnych trupom usuwano złote zęby – żeby nie zmarnowało się to co
najcenniejsze.
Dzisiaj środkami płatniczymi są monety ze stali, aluminium i
miedzi. Pieniędzmi są papierowe banknoty, a nawet wirtualne zapisy na naszych
kontach. Siłę nabywczą może mieć wszystko co uznamy za powszechnie wymienne.
Moc pieniądza polega na tym, że w nią wierzymy. Stał się on wyznacznikiem
naszych zdolności konsumpcyjnych i związanego z tym statusu. Dzięki temu naszą
pracę wymieniać możemy na dowolne dobra, usługi i informacje. Możemy wybierać
pomiędzy posiadaniem, rozrywką czy wiedzą. Wolność ta ma jednak swoją cenę. Już
sama idea pieniądza na tyle podnieca mózg, że czynić z niego może swoisty
narkotyk. Niczym konkwistadorzy czy hitlerowcy często zapominamy, że forsa nie
jest niczym więcej niż szklanymi paciorkami którymi handlarze niewolników
mamili murzyńskich kacyków. Jest tylko naszym pragnieniem.
W naszym „cywilizowanym” świecie, gdzie drapieżność wyzysku
ustępuje przemysłowej hodowli konsumentów, materialny dobrobyt ma gwarantować
rynek zbytu dla coraz szerszej gamy ofert konsumpcyjnych, przy czym więcej
ludzi usługuje i informuje niż cokolwiek wytwarza. Co jeszcze śmieszniejsze
największe zyski w tej zwariowanej rzeczywistości przynosi obracanie kapitałem,
dlatego zawirowania na rynkach finansowych są dla współczesnej gospodarki tak
niebezpieczne. Coraz większy rozmach przedsięwzięć gospodarczych uzależniony
jest od ich kredytowania i nastrojów giełdowych. Niewielu zresztą ludzi szuka
dla takiego stanu rzeczy alternatywy kulturowej, ponieważ nowe zakupy są raczej
przyjemne, nawet jeśli porównania społeczne niekiedy mogą być bolesne. Zjawiska
takie jak słabnąca demografia czy pogarszająca się kondycja psychiczna
społeczeństw rozwiniętych zmuszają nas jednak do zadawania coraz nowych pytań o
sens takiego rozwoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz