Niech mi ktoś powie, po co Bóg dał ludziom wolną wolę, skoro
zabronił robić z niej użytek. Jak dla mnie to się kupy nie trzyma. Umożliwił
człowiekowi dokonanie wyboru, a jednocześnie mu go zabronił. W dodatku stworzył
węża, który kusił kobietę, a wiadomo było że ona to już przekona mężczyznę.
Przecież to wygląda jak jakiś moralny eksperyment. Jeśli człowiek był
niedoskonały (a był nie ze swojej winy, bo taka już była jego natura), to
wiadomo było, że prędzej czy później zbłądzi. Czyli że od początku skazany był
na wygnanie z raju. W konsekwencji przypisany jest nam wszystkim grzech
pierworodny, czyli że grzechem już jest sam fakt, że się narodziliśmy, bo ktoś
kiedyś zeżarł jakieś jabłka. Trzeba ten grzech zmywać wodą, chociaż nie za
bardzo wiem czemu. Przecież podobno kościół katolicki zaakceptował w końcu
teorię Darwina. A zatem nie było Adama i Ewy, tylko małpoludy i walka o byt. To
ostatnie trwa zresztą do dzisiaj. Skoro wszystko na tym świecie jest marnością,
ludzie powinni bardziej się wyluzować. Przestać uganiać się za forsą, kłócić
się i niepotrzebnie się stresować. Rozdajcie majątek ubogim i skończcie z tym
skomleniem.
Nie potrzebuję pociechy, bo tylko ludzie niespełnieni jej
potrzebują. Nie oznacza to że niczego nie potrzebuję, ale potrzebuję konkretów,
a nie obietnic. Dlatego nie pocieszam się tym, że ostatni będą pierwszymi, bo
wołałbym być pierwszy niż ostatni. I każdy normalny człowiek by wolał, dlatego
ludzie się ze sobą ścigają. Kwestia jest taka, że ten co przegra musi żyć
dalej, dlatego musi się pocieszać. I wtedy sobie wmawia, że wcale mu nie
zależało, że ktoś go oszukał, że dupa się zesrała. Możliwe że tak było, ale
czasami nie sposób uciec od goryczy. Cokolwiek było przeszkodą w realizacji
celu, jeśli byliśmy w nią mocno zaangażowani nie będzie to dla nas komfortowa
sytuacja. Jezus z pewnością nie był zadowolony gdy przybito go do krzyża, bo
tylko kretyn mógłby się z tego cieszyć. Dlatego że przegrał, jego uczniowie
musieli wymyślić bajkę o tym, że to było zło konieczne. W ten sposób krzyż – symbol
poniżenia, hańby, marginesu społecznego, stał się symbolem religijnym. Nikt nie
uwierzyłby w zwycięstwo moralne Jezusa, gdyby nie gadka o zmartwychwstaniu i
cudach. Bo nikogo nie interesuje zwycięstwo moralne. Bez gwarancji nagrody nie
byłoby rozkoszy męczeństwa.
Musimy wierzyć że świat ma sens, więc także znajdować jakiś
sens w cierpieniu. Czyli jeśli cierpieć to dla jakiejś sprawy. Bo cierpieć bez
powodu to absurd. Dlatego dyskutuje się dzisiaj czy absurdem było choćby
powstanie warszawskie. Bo to też była bardziej patriotyczna mistyka, niż realna
kalkulacja polityczno-militarna. Czasami jednak cierpienie zdarza nam się mimo
woli. Żeby je znieść, musimy je sobie jakoś wyjaśniać. Bezsensowne cierpienie
boli o wiele bardziej. Kiedy ktoś nas bez powodu skrzywdzi albo przydarzy nam
się nieszczęśliwy wypadek trudno nam się pogodzić z tym, że cierpimy
niepotrzebnie. Kiedy zachorujemy na ciężką chorobę, trudno nam zrozumieć własny
los. Niekiedy cierpienie jest koniecznością. Religijna interpretacja cierpienia
wskazuje nam, że istnieje ono po to żeby nam coś wyjaśniać. Ale nawet mucha w
swym skromnym żywocie zaznaje cierpienia. Ewolucja wykształciła w nas
konieczność cierpienia, żebyśmy unikali stanów które nie służą przystosowaniu.
Analogicznie przyjemności są po to żebyśmy do nich dążyli. Więc jeśli cierpisz
znaczy to nie mniej i nie więcej, że wpakowałeś się w jakieś gówno. Czasem
konieczność jest wszystkim, a ludzka wola niczym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz