Łączna liczba wyświetleń

piątek, 24 lipca 2015

PROCES POKAZOWY

Niegdyś nie było tej globalnej sieci informatycznej zwanej internetem. Kultura wyglądała wtedy zupełnie inaczej, bo komunikacja następowała zupełnie innymi kanałami. Wcześniej chyba tylko wynalazek przemysłowej metody druku dokonał w kulturze porównywalnej rewolucji. Rozwój czytelnictwa zakończył średniowiecze przyczyniając się do tak znaczących przemian jak reformacja. Odtąd wszelka wiedza mogła rozpowszechniać się o wiele swobodniej, nawet biorąc pod uwagę poziom panującego wówczas analfabetyzmu. Oczywiście sam wynalazek pisma był już wynalazkiem rewolucyjnym, umożliwiającym gromadzenie wiedzy, a ogólniej mówiąc w ogóle powstanie kultury w dzisiejszym rozumieniu tego słowa – to co działo się wcześniej nazwać moglibyśmy prekulturą, podobnie jak mówimy o prehistorii. Dopiero jednak druk umożliwił swobodny przepływ idei, może nie od razu trafiając z nimi pod strzechy, ale choćby do bogatego mieszczaństwa. Z czasem wykształciło to w burżuazji na tyle żywe potrzeby intelektualne, że opłacalnym stało się komercyjne wydawanie prasy, co zaowocowało przemianami społecznej świadomości i pojawieniem się idei demokratycznych.

Oczywiście i inne media odegrały niebagatelną rolą w mentalnej transformacji przez jaką ludzkość przeszła w dwudziestym wieku. Wielką rolę odegrało tu kino, które szybko ze sztuki stało się przemysłem, radio popularyzujące muzykę rozpowszechnianą następnie na coraz to nowych nośnikach, czy wreszcie ciesząca się do tej pory sporą popularnością telewizja. Zwłaszcza to ostatnie medium wiele przekształciło w obyczajowości ostatnich dziesięcioleci. Urządzenie nazywane telewizorem w latach sześćdziesiątych stało się już tak powszechnie dostępne, że zaczęto mówić o „środkach masowego przekazu”. Jak w chwili przebłysku zauważył przytomnie świętej pamięci pan Adolf Hitler, przekaz powinien być jak najbardziej prymitywny, jeśli trafiać ma do jak najszerszego kręgu odbiorców. A zatem masowość przekazu pociągać za sobą musiała jego trywializację. Choć to co serwuje nam telewizja często jest banalne i w pewnym sensie ogłupia, nie można zapominać że to dzięki powszechności odbioru wykształciła się choćby kontrolująca „czwarta władza”. W konsekwencji standardy władzy stały się wyższe, ale walka o nią bardziej steatralizowana. W ogóle wszystko stało się bardziej na pokaz, a globalizująca się kultura, choć coraz bardziej stawała się grą pozorów, coraz silniej oddziaływała na odbiorców. Do tego stopnia że to telewizja zaczęła dyktować trendy.

 

Walka o widza polega na tym, żeby go przyciągnąć przed ekran. A przyciągnąć go jest łatwo – do teledysku wrzucić kilka wyginających się seksownie panienek, pokazać mu wieczorem jakąś strzelaninę albo zabawę z piłką, uzależnić od serialu którego jedyną treścią są rozstania i powroty. Najważniejsze to żeby wszystko dobrze wyglądało. W mediach najważniejszy jest wizerunek, wrażenie, lans. Promowany przez reklamodawców konsumpcjonizm jawić się nam zatem musi jako coś atrakcyjnego, musimy wierzyć że dezodorant przyciągnie do nas cycate blondynki, baton doda nam energii a na grillu przy kiełbasach z Lidla będziemy się świetnie bawić. To co dzisiaj się szerzy w internecie jest tylko konsekwencją tej wylansownej wcześniej kultury obrazkowej, tyle że wszyscy możemy wrzucać tam co popadnie. I dlatego właśnie internet jest tak rewolucyjny. Pokaż mi co wrzucasz do sieci, a powiem Ci kim jesteś. To jak chcesz się pokazać, pokazuje kim chciałbyś być, a zatem pokazuje Ciebie. To dlatego właśnie przegląd treści statystycznych użytkowników jest najlepszym odzwierciedleniem stanu emocjonalnego, intelektualnego i moralnego współczesnego społeczeństwa. Czy jest to poziom wysoki czy niski pozostawiam każdemu jego indywidualnej ocenie. Ale z pewnością dziś jawnie już widać to, że nawet młodzieńcza naiwność zwana niewinnością, nie hamuje przed pokazywaniem się od takiej strony, żeby zwrócić na siebie jak największą uwagę. Bo nikt nie wierzy już w bajki że warto być grzecznym.        

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz