- Kariera to piękna rzecz, ale nie można się do niej
przytulić w zimną noc – mówiła bogini seksu Marilyn Monroe. Okazuje się, że
można być symbolem kobiecości i marzeniem mężczyzn, a mimo to czuć się
samotnym. Ale gdy ludzie, podobnie jak ich gwiazdy, budują sobie nieosiągalne
marzenia, nie mogą potem się do nich zbliżyć. Tak jak Marilyn była amerykańskim
snem, tak jej sny były filmowymi wizjami, a nie prawdą. Ponieważ nie kochała
samej siebie, nie odgrywała więc w życiu roli pożeraczki serc, a raczej zabawki
do wiadomych celów.
Gdy dla wielbiących ją tłumów była nierealna jak księżniczka
z kreskówki, po drugiej stronie ekranu walczyła ze swoimi kompleksami. A miała
je nawet na punkcie swojego... wyglądu, choć zapisał się w historii jako
uosobienie ideału. Lecz na jej powab nie składały się tylko fizyczne wdzięki –
jej niedościgła kobiecość była wielką kreacją rozchylonych ust,
półprzymkniętych powiek, rozkołysanych bioder i mruczenia kotki... Postrzegana
jako „słodka idiotka” pochłaniała sterty książek, jakby wierząc że w ten sposób
wyzwoli się ze swojej fizyczności.
Cóż z tego, gdy nie to co chcemy pokazać jest tym co inni
chcą zobaczyć, a tym bardziej dotknąć... Kiedy umierają nieśmiertelni zwykle
nie jest to dobra śmierć, i tak było też tym razem. Anioł z Hollywood zjadł za
dużo proszków nasennych i zasnął już na wieki. Tak jak my go wymyśliliśmy, tak
on wymyślił sobie idealne życie, którego w kręgu wielkich pieniędzy, celebrytów
i polityków szukał na próżno. Kolejna gorzka lekcja o marności tego świata pozostawiła
po sobie tylko legendę o kimś kto w zasadzie nie był sobą, a tylko własnym
wizerunkiem.
Chcielibyśmy widzieć w życiu więcej piękna, beztroski i
słodyczy, niż można z niego wydobyć, dlatego oglądamy filmy, słuchamy piosenek
i wzdychamy do mitów – Elvisów, królów popu i ofiar kariery. I choć do marzeń
nie można się przytulić, to zawsze mówią nam o tym czego chcemy. Jeśli
bożyszcze tłumów czuli się samotnie, to zbiorowa pamięć w której się zapisali
świadczy o tym jak bardzo się mylili. Bo choć to wbrew wszystkim naszym
instynktom mity są ważniejsze niż prawda.
Pielęgnujemy więc wiarę we własne wspomnienia: ciepły dom,
szalone przygody i wielkie miłości... Tak abyśmy wierzyli, że to co przeżyliśmy
było wielkim filmowym seansem, który bawi i wzrusza, a potem zostaje zapisany
na jakiejś taśmie w niebie, a nie tylko w kamieniu pomnika, który jest zimny i
nieczuły na łzy. Każdy z nas ma swój mit i chce go przekazać, pomimo zimna
nocy, która go pochłania, tak że ostatecznie nie może przytulić już nikogo. Oby
to marzenie, zapisane w uczuciach bardziej niż w kronikach, odtwarzało się w
ogniu miłości tych co jeszcze nas pamiętają, kiedy zrozumieją, że mogą nas już
tylko sobie wymarzyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz