Wczoraj zrozumiałem coś bardzo ważnego. Dorośli są jak
dzieci, tylko nauczyli się udawać. To znaczy nauczyli się nie mówić tego co
myślą, tylko to co „należy” mówić. I nawet myślą tylko tak jak trzeba myśleć.
Czyli jak automaty. Ma to i swoje dobre strony – mówienie tego co się myśli
może ranić. Ale myślenie o czym się chce to już przywilej wolnomyślicieli,
czyli błaznów. Najczęściej ukrywamy swoje myśli w celach jak najbardziej
egoistycznych – bo to się nam opłaca. Szkoda, bo gdybyśmy wszyscy mówili to co myślimy,
może ustalilibyśmy, że cała ta gra pozorów jest bardzo męcząca i dajmy sobie
już spokój z tym udawaniem dorosłego. Bo niby do czego dorośliśmy? Uważam, że
początkiem głupoty jest wiara w gotowe recepty.
Mówimy, że najważniejsze są szacunek, uczciwość, życzliwość,
a gonimy za gównem. To znaczy kombinujemy jak się wywyższyć, orżnąć frajera i
pomieszać mu szyki. I tak sami gotujemy sobie piekło, a potem narzekamy na ten
podły świat. Trochę to groteskowe. Bo oczywiście jesteśmy hipokrytami tak jak
wszyscy – czyli możemy łamać zasady, bo inni tak robią. Tylko po co? To co
najgorsze w życiu mnie spotkało, było skutkiem takiego myślenia. Jeśli człowiek
usiłuje zasłużyć na szacunek innych, to znaczy że sam siebie nie szanuje. Więc
w głębi duszy wolę mieć święty spokój z tymi wygłupami, czyli stawiać bierny
opór. Chciałbym jak dziecko być sobą – ale jestem za stary. Ale od czasu do
czasu umiem nim być.
- Wolna dusza to rzadkość, ale będziesz wiedzieć, kiedy ją
spotkasz – głównie dlatego, że poczujesz się dobrze, bardzo dobrze, kiedy
będziesz blisko niej – pisał literat. Bo kiedy spotykasz człowieka
wolnego, sam czujesz się wolny. I nie musisz udawać. Więc dobrze, że można
czasami spotkać taką wolną duszę i się wyzwolić. To przywraca mi wiarę w swoje
herezje. I w ludzi. Bo w końcu nie są tacy źli, tylko nie wiedzą co czynią.
Najważniejsze jest w życiu z kimś pogadać, ale w taki sposób żeby siebie
wyrazić. Nie udawać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz