Łączna liczba wyświetleń

środa, 4 lipca 2018

ZMYŚLANIE MARZEŃ

Dla starca przeszłość jest wszystkim, a młodzieniec sądzi, że wszystko dopiero go czeka. I tak mija nam życie – najpierw na nie czekamy, potem uświadamiamy sobie, że właśnie nam się przydarzyło. Bo życie dzieje się teraz, a my snujemy plany lub pielęgnujemy sentymenty. W pewnym momencie staje się to zresztą nieuchronne – ciało czyni z nas własne cienie, a pamięć staje się jedynym łącznikiem ze światem marzeń, pragnień i odkryć. W dzieciństwie wierzymy, że wszystko jest możliwe, ale potem tracimy tę wiarę. Ostatecznie zaś żałujemy, że nie robiliśmy w życiu tego na co mieliśmy ochotę.


Są rzeczy ważne i ważniejsze, a my mamy problem z ich odróżnianiem. Najpierw wydaje nam się, że mamy dużo czasu, a później uświadamiamy sobie jak szybko minął. Zwykle wagę różnych chwil dostrzegamy dopiero po czasie. Czekamy na coś wielkiego, gdy tymczasem najważniejsze są rzeczy małe i zwykłe. To codzienność wypełnia nasz byt. Ktokolwiek by nas uwiódł, zaczarował, natchnął wizjami, w końcu stanie się codzienny, to znaczy taki jaki jest naprawdę. I wtedy okaże się, że wcale nie jest taki kolorowy i zaskakujący jaki miał być. Gdy coś poznajemy zawsze rozgryzamy w tym wzorzec, a to co znane przestaje nas tak intrygować.


Lecz miłość zaczyna się wtedy, gdy akceptujemy tę określoność – gdy nie oczekujemy fajerwerków, czarów, fantastycznych przygód, tylko prawdy na której możemy się oprzeć. Najbardziej kochamy więc osoby, które rzadko nas zaskakują, bo za dobrze je znamy. To się nazywa więź. Tak jak piękno, wszystko inne jest też w oku patrzącego – dostrzegamy tylko takie znaczenia jakie jesteśmy zdolni wydobyć. W oswojonym obrazie dostrzegać możemy więc nudę lub coraz to nowe szczegóły. Są przecież miłości wieczne – jak ta do matki – które udaje nam się żywić przez całe życie, pomimo wzajemnej znajomości ograniczeń i nawyków. Miłość zawsze jest poszukiwaniem czegoś nowego w tym co dobrze znamy – dlatego jest taka trudna.



Przyjaciele odchodzą i przychodzą, ale koniec końców człowiek zawsze zostaje sam – wobec śmierci, a więc i wobec życia które przeminęło. Bo czy umierając można cokolwiek powiedzieć o sobie? Czy nie jest tak, że nasze marzenia i aspiracje są tylko urojeniami, które przez całe życie naginamy do rzeczywistości, aby na końcu zrozumieć, że to ona była treścią naszego życia? Podobno nie można żyć bez marzeń, lecz marzenia się zmieniają. Aż umierają razem z nami – są tylko po to, żebyśmy mieli po co żyć. Szkoda tylko, że kiedy się spełniają, często tego nie widzimy, bo rzeczywistość nigdy nie jest idealna. Kiedy więc rozliczamy się z nią idealizujemy jej przebieg. I to jest paradoks życia.      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz