Cywilizacja starożytnego Egiptu powstała najprawdopodobniej
dzięki... pustyni. Żeby rolnictwo mogło czerpać z Nilu konieczne były
zaawansowane projekty hydroinżynieryjne, których wdrażanie wymuszało wyższy
poziom organizacji. Potrzebna do tego była sprawna administracja, a ją
legitymować musiała spójna ideologia. Faraon był gwarantem kosmicznego ładu
(Maat) chroniącym państwo przed siłami chaosu.
To zaskakujące jak wyjaśnienie to streszczało funkcję każdej
kultury – bo przecież zawsze ma ona wydobywać sens z bezsensu. Ma nadawać
strukturę, formę i znaczenie wymykającej się nam rzeczywistości. Ze
starożytnego Egiptu wywodzi się też koncepcja zła – przewinienia związane z
nieprzestrzeganiem ładu świata były pośmiertnie karane przez bogów.
Dziś – podobnie jak w starożytności – wierzymy, że wspaniałe monumenty i szklane domy są świadectwem naszego panowania nad pierwotnymi
siłami. Obowiązkiem każdego faraona było realizować coraz większe inwestycje
sakralne i rozszerzać mieczem „boski porządek”. My zaś za swój obowiązek
uważamy coraz większą produkcję.
Uciekamy przed chaosem w dzieła cywilizacyjne przewyższające
swą złożonością działa egipskich królów. Czemu to robimy? Bo widzimy w tym
nasze przeznaczenie. Barbarzyńców, wieśniaków, dzikusów uważamy za
nieoświeconych. Podobnie jak autsajderów, odmieńców i błaznów. Lecz skoro
uważamy się za ludzi cywilizowanych, powinniśmy wiedzieć, że kosmiczny ład jest
w nas – nie poza nami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz