Jednym z najwspanialszych aspektów człowieczeństwa jest
świadomość rozwinięta w stopniu umożliwiającym przekraczanie swojej
biologicznej egzystencji. Wszelka duchowość, rozumiana jako próba nadaniu życiu
sensu i znaczenia, zmusza jednak do pytań o celowość bytu. Natura wyposażyła
nas w system emocji, który skłania nas do poszukiwania lub unikania pewnych
wrażeń. Dodatkowo proces warunkowania kształtuje nasze uczucia (emocje wtórne),
ucząc nas postrzegania określonych bodźców jako nagrody lub kary. Lecz emocjonalny
automatyzm komplikuje intelekt – może nas ostrzegać przed emocjonalnymi
pułapkami, ale też zmuszać do stresu i wyrzeczeń w imię jakiejś wizji. Co
więcej, jeśli jest szczególnie upierdliwy, zastanawia się nad tym co mu
wynagrodzi niechybną śmierć, czyli po co istnieje.
Na powyższe pytanie każdy sam sobie musi odpowiedzieć.
Poszukując coraz to nowych odpowiedzi stworzyliśmy kulturę, religię i
filozofię, oraz cywilizację. Abstrahując od kwestii metafizycznych, nurtująca
jest również kwestia jak udało się nam pokonać przepaść dzielącą nasz gatunek
od najinteligentniejszych nawet zwierząt. W końcu nie ulega wątpliwości, że w
barwnym świecie przyrody pozostajemy ewenementem. Wiadomo, że doprowadzić
musiały do tego korzystne adaptacyjnie mutacje, które przekazywane w pakiecie
genetycznym stopniowo się uwypuklały. Aby tak skomplikowany i energochłonny
organ jak ludzki mózg mógł się jednak wykształcić konieczne było odpowiednie
paliwo. W przeciwnym wypadku taka skokowa i jakościowa zmiana nie byłaby możliwa.
W związku z tym powstało kilka mniej lub bardziej poważnych
teorii. Na przykład „hipoteza naćpanej małpy” wskazująca na rolę grzybów halucynogennych w ewolucji człowieka. Zdaniem propagatora tej hipotezy, Terence
McKenna, to spożywanie takich grzybków miało wyzwolić w protoludzkich
zwierzętach kreatywność i wyobraźnię. Teorię, choć intrygującą, uważa się za
raczej pseudonaukową, ze względu na jej czystko hipotetyczną konstrukcję. Nasi
przodkowie stosowali różne rośliny w celach „szamańskich”, co mogło mieć pewne
znaczenie w rozwoju kultur pierwotnych, niemniej aby przerośnięte mózgi mogły
przetrwać konieczne było dostarczanie im wielu składników odżywczych. Z tego
założenia wychodzi też „hipoteza wodnej małpy”, widząca przodków człowieka w środowisku
wodnym lub przybrzeżnym. Zwolennicy tej koncepcji argumentują, iż nagły wzrost
wielkości mózgu 200 tysięcy lat temu wymagał kwasów tłuszczowych , których
dostarczać mogła rzekomo tylko dieta bogata w ryby i owoce morza. Nie
przemawiają za tym niestety dowody kopalne.
Prawda jest zapewne dużo bardziej prozaiczna, ale też smakowita. Otóż
mózg umożliwiający abstrakcyjne myślenie mógł wyewoluować ponieważ nauczyliśmy
się... gotować. Gdybyśmy jedli surowe mięso i warzywa nie bylibyśmy w stanie
zaspokoić jego potrzeb energetycznych. W stanie spoczynku nasz mózg pochłania
aż 20% energii zużywanej przez organizm, podczas gdy u innych naczelnych jest
to zaledwie 9%. Jedzenie poddane obróbce termicznej jest łatwiejsze do spożycia
i trawienia, więc pozwala na szybkie dostarczenie mózgowi odpowiedniej ilości
kalorii. Gdybyśmy mieli żywić się tylko „surówką” musielibyśmy ją rzuć przez
przeszło 9 godzin dziennie, więc zapewne ktoś by nas musiał dokarmiać manną z
nieba. Swoje człowieczeństwo zawdzięczamy sztuce kulinarnej. Jemy po to żeby
myśleć. Mniam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz