Na czasy i obyczaje pomstował już Cyceron. Świat bowiem
bezustannie się zmienia, a im ludzie są starsi duchem, tym mniej plastyczni.
Magma namiętności z czasem zastyga w rutynową zatwardziałość, która więzi nas w
już na zawsze określonych formach. Ponieważ z biegiem lat coraz
gorzej radzimy sobie z rzeczywistością, stajemy się wobec niej coraz bardziej
krytyczni. A im bardziej odrzucamy to co nadchodzi, tym bardziej idealizujemy
minione. Zawsze istniały i będą istnieć jakieś mityczne „stare dobre czasy” w
których wszystko było na swoim miejscu i tak jak należy. Nawet największe
absurdy, niedostatki i upokorzenia w retrospektywie zyskiwać mogą wartość jako źródła
życiowej pokory i hartu ducha.
Często słychać choćby nostalgiczne wspomnienia wychowawczej
surowości i materialnego ubóstwa, które miały zrobić z odchodzących już pokoleń
„ludzi”. Przeciwstawiają oni dyscyplinę i skromność dzisiejszemu rozwydrzeniu.
Jest to ucieczka od wolności w sferę
klarownego rygoryzmu obyczajowego, gdzie podporządkowanie się hierarchii
społecznej było ważniejsze od indywidualizmu. Oczywiście nowa rzeczywistość nie
składa się z samych pozytywów, niemniej ta idealizowana tym bardziej. To
przecież właśnie chęć udoskonalania jej jest motorem wszelkich przemian i
modyfikacji. Najczęściej powtarzanym sloganem kustoszy przeszłości jest ten, że
kiedyś ludzie nie byli tak zabiegani i zawistni. Stoi to w dziwnej sprzeczności
z ich opowieściami o ciężkiej pracy i komunistycznymi realiami pełnymi
kapusiów, lizusów i hipokrytów.
Rzekomo wszyscy szanowali kiedyś wszystkich, a obsesja na
punkcie konsumpcji to znak naszych czasów. Z tym ostatnim mógłbym się w
zasadzie zgodzić, lecz człowiek zawsze musi zostać tym kim być może. Jeśli
konsumpcja na dzisiejszą skalę nie była kiedyś możliwa ludzie nie mogli jej
uprawiać. I tyle. Im otaczający nasz świat będzie zasobniejszy, tym nasze
potrzeby będą coraz większe, nie tylko z pobudek hedonistycznych, ale też
rywalizacyjnych. Natura człowieka zawsze skłaniać go będzie do imponowania
innym, a już co najmniej do dotrzymywania im kroku. Jeśli dla wielu z nas
oznacza to materialistyczny imperatyw to wiedzieć musimy, że przewartościowanie
odbywa się tylko w naszych głowach pod wpływem porównawczej presji. Nasze
potrzeby egzystencjalne w sensie ścisłym nie różnią się od potrzeb naszych
rodziców, dziadków czy pradziadków.
Tęsknota za prostotą, harmonią i prawdziwymi wartościami jest na trwałe
wpisana w naszą psychikę, zwłaszcza kiedy mierzymy się z chaosem którego nie
umiemy zrozumieć. Sęk w tym, że egzystencjalnie jesteśmy tak samo zagubieni jak
sto, dwieście czy trzysta lat temu, co najlepiej mogą poświadczyć wszelkie
historyczne kurioza. To do czego jesteśmy przeznaczeni – miłość i piękno –
jakże często poświęcamy w imię ambicjonalnych lęków. Jeśli na przekór
wskazówkom zegara uparcie chcemy do czegoś powracać, to chyba do naszej wiary,
iż świat jest mniej skomplikowany niż w rzeczywistości, która już się
wyczerpała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz