Przeciętny człowiek nie jest w stanie rozróżnić taniego wina
(ale nie jabola) od wykwintnego trunku. Oczywiście o ile damy mu spróbować obu
tych napitków. Bo przeciętnego zjadacza chleba na ogół nie stać na luksus
delektowania się „najlepszymi” rocznikami. Choć jest prawdopodobne, że duży
przypływ gotówki skłoniłby go do odkrywania tych wysublimowanych rozkoszy.
Gdyby miał kasę mógłby rozwodzić się nad smakiem luksusowych alkoholi ze
znawstwem światowca. Mógłby wręcz uważać taniochę za napój dla prymitywnych
buraków. Bo drogie wino rzeczywiście smakuje lepiej, ale tylko jeśli wiemy ile
kosztowało. Kiedy badano wpływ ceny na ocenę smaku spożywanego wina, smakujący
wyżej oceniali wina z górnej półki. I to nawet jeśli dla celów badawczych
wprowadzano ich w błąd. A zatem gdy znamy cenę wina uważamy, że wino droższe
musi być lepsze.
Informacja o wysokiej cenie aktywuje w mózgu część związaną
z odczuwaniem przyjemności. W ten sposób percepcja uzupełnia doznania smakowe o
snobistyczne doznania tworząc zupełnie nową jakość hedoniczną. Jedna z
programujących nas heurystyk mówi, że jeśli coś jest droższe to musi być
lepsze. Dlatego mamy tendencję do przeceniania rzeczy za które musimy dużo
płacić. A także – o zgrozo – stawiania sobie za cel ich zdobycia. W ciągu dziejów
wielu ludzi zostało zgładzonych z powodu takich błyskotek jak kamienie lub
metale szlachetne, co najlepiej ilustruje do jakiego absurdu może prowadzić
pogoń za dobrami luksusowymi. Im jesteśmy bogatsi tym więcej wydajemy na rzeczy
których nie potrzebujemy i to ma być właśnie luksus. W związku z tym pewna
australijska firma wyprodukowała już nawet papier toaletowy z 22-karatowego
złota oraz kapsułki po których połknięciu będziemy srali prawdziwymi płatkami
tego kruszcu.
Jak widać ekscytować można się nawet własnym gównem.
Osobiście nie stać mnie na takie zbytki. A w zasadzie na niewiele więcej niż
dobre jedzenie i ciekawe książki. Ale cóż jeszcze mógłbym sobie kupić? Chyba
tylko święty spokój od tych cyferek – luksus bycia wolnym. W ślepej próbie
smaku ludzie nieodmiennie wolą Pepsi od słynnej Coca-coli choć z jakichś
powodów uznawana jest ona za imitację tej drugiej. Każdy z nas mógłby być
zupełnie inaczej postrzegany gdyby tylko udało mu się zmienić nieco swoją
otoczkę, choć z drugiej strony oznaczać by to mogło zmianę nas samych. Ale
nigdy nie postrzegamy żadnego elementu w oderwaniu od towarzyszącego mu
kontekstu. Taka optyka prowadzić by zresztą musiała do poszatkowania
wielowymiarowej rzeczywistości. Myślę jednak, że w miarę możliwości warto
wydobywać jej esencję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz