Pedofilia jest dla większości z ludzi (a przynajmniej tak
mogłoby się wydawać) synonimem największej obrzydliwości. Niemniej – choć
oddawanie się jej grozi srogim losem – wydaje się, że amatorów takich wrażeń
nie ubywa. Z jednej strony może to być związane z posługiwaniem się, a także
oddziaływaniem na seksualność nowych technologii, z drugiej z przełamaniem
zmowy milczenia i tkwiącego w ofiarach poczucia winy. Podłoże psychologiczne
pedofilii pozostaje wciąż niejasne, z badań wynurzają się jednak pewne prawidłowości.
Rezonans magnetyczny ujawnił zmniejszenie u „miłośników dzieci” istoty szarej w
określonych częściach mózgu, a kilka innych badań wskazuje też na patologię
w obrębie płata ciemieniowego, czy słabszy metabolizm glukozy w korze mózgowej.
Oczywiście anomalie te same w sobie nie są żadnym usprawiedliwieniem lubieżnych
zbrodni. Większość pedofilów jest poczytalna, o czym najlepiej świadczy to jak
planują i ukrywają swoje ponure rozrywki. Przestępcy seksualni zazwyczaj zdają
sobie doskonale sprawę, że swym postępowaniem ewidentnie łamią obowiązujące
normy społeczne.
Wbrew stereotypom większość skazanych za czyny pedofilskie nie jest kapłanami ani nauczycielami, ale bezrobotnymi bez kwalifikacji. Prawdę
mówiąc zazwyczaj są to osoby o niższym niż średnia ilorazie inteligencji i
poziomie wykształcenia. Generalnie pedofilię łączy się zazwyczaj z zaburzeniami
funkcjonowania poznawczego. W tym świetle przypadki świętobliwych i
elokwentnych hipokrytów wydają się jeszcze bardziej perfidne. Z uwagi na wykrywanie
coraz sprawniejszych siatek zajmujących się tym okrutnym procederem nie sposób
jednak kwestionować, że zamieszanych w niego jest wiele osób dużo
sprytniejszych od desperatów częstujących dzieci cukierkami. Niekiedy mamy do
czynienia ze świetnie zorganizowanymi międzynarodowymi grupami, które w sposób
wręcz „profesjonalny” tworzą dla swoich użytkowników pożądane przez nich
materiały pornograficzne. Poza tym osobnicy chcący pozostawać w świecie
wirtualnym anonimowi mają do dyspozycji coraz więcej możliwości. Jedną z nich
jest coraz popularniejsza sieć TOR zapewniająca niemal anonimowe
korzystanie z zasobów internetu. Niektórzy nazywają ją już największym czarnym
rynkiem, często wykorzystywana jest bowiem do obrotu zakazanymi treściami, bronią,
narkotykami czy fałszywymi dokumentami.
Mimo społecznej dezaprobaty dla wykorzystywania małoletnich
praktycznie na wszystkich legalnych stronach pornograficznych funkcjonuje
kategoria „nastolatek”, pod którą znaleźć można filmy z młodymi, pełnoletnimi dziewczynami
stylizowanymi na lolitki. Czy jest to sposób na kanalizowanie pedofilskich
skłonności, czy też ich rozbudzanie – trudno ocenić. Znany seksuolog Zbigniew
Lew-Starowicz orzekł co prawda, że reżyser Roman Polański nie jest pedofilem
choć obcował z trzynastolatką, bo rozwinęły się u niej cechy dorosłej kobiety.
Jego zdaniem w sensie medycznym (choć nie prawnym) pedofila dotyczy zachowań
skierowanych na osoby przed okresem pokwitania. Z powodu niedojrzałości
emocjonalnej zbałamuconej ciężko jednak nie uznać tego czynu za niemoralny.
Biorąc pod uwagę popularność pornografii, której najlepszym potwierdzeniem jest
„klikalność”, wydaje się, że część porno-widzów może staczać się w mroczne
otchłanie poszukując coraz mocniejszych wrażeń. Wynika to z habituacji
(zanikaniu reakcji na powtarzający się bodziec) i sensytyzacji (spadku
wrażliwości na bodziec wraz ze wzrostem jego intensywności). W odróżnieniu od pedofilii preferencyjnej, motywowanej seksualnym pociągiem do dzieci, do omawianej dewiacji może skłaniać niektórych lęk przed kontaktem z dorosłymi
kobietami.
Oczywistym wydaje się fakt, że przestępstwa seksualne należy
karać. Pozostaje pytanie czy dodatkowo można leczyć pedofilię. Statystyki nie
kłamią, a mówią że recydywy dopuszcza się blisko 80% pedofilów. Wydaje się
więc, że jakby na to nie patrzeć, nawet jeśli zastosowanie skutecznej terapii
wobec sprawców pedofilii mogłoby przynieść pozytywne skutki dla społeczeństwa,
to nie opracowano jeszcze skutecznej metody takiego leczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz