Święto Pracy i Konstytucji 3 maja to dla Polaków głównie
okazja do wielkiej majówki czyli wyjazdów, smażenia kiełbas i picia piwa.
Rozwodzenie się nad etosem pracy skutecznie obrzydzili nam dyktatorzy
proletariatu, a o konstytucji wiemy tylko tyle, że powinniśmy być z niej dumni.
Byliśmy przecież konstytucyjnymi pionierami. Tyle że sama idea
konstytucjonalizmu była raczej produktem oświeceniowych filozofów niż sarmatów,
a więc poniekąd została importowana. Była to rozpaczliwa próba ratowania
upadłego państwa za pomocą formalnego dokumentu, który jednak nigdy nie został
wcielony w życie. Tak na marginesie swego czasu najbardziej liberalna
konstytucja obowiązywała w Związku Radzieckim. Dokumenty mają to do siebie, że
nie muszą mieć żadnego związku z rzeczywistością.
Żeby umocnić ducha narodowego między oba te hucznie
celebrowane przez piwoszy okazje grillowe wciśnięto jeszcze Dzień Flagi. Flaga
to takie biało-czerwone płótno na kiju którym macha się podczas wojen i meczów
piłkarskich. Barwom tym towarzyszą często symbole takie jak blady orzeł czy
kotwica. Umieszcza się je dzisiaj nawet na kijach bejsbolowych. Ale świętowanie
z pewnością im nie zaszkodzi. Szkoda tylko, że nie jest to dzień wolny od pracy
i trzeba brać urlop żeby przedłużyć sobie weekend. W końcu nic tak nie psuje
humoru na majówce jak konieczność powrotu do swoich obywatelskich obowiązków.
Majowe święta wzbudzają emocje głównie historyków,
ewentualnie polityków którzy usilnie pragną znaleźć analogie pomiędzy
przeszłością a obecną sytuacją polityczną. W takich metaforycznych narracjach
szczególne skojarzenia budzi „targowica”, będąca dziś etykietką przypinaną
wszelkiego rodzaju „sprzedawczykom”. Wszystkie strony chętnie utożsamiają się
zaś z historycznym obozem reformatorskim, choć nigdy się nie wchodzi do tej
samej rzeki. Bo jakby na to nie patrzeć przeciwnicy reform również pragnęli
suwerenności, tyle że zupełnie inaczej ją rozumieli. Dla nich kwestią polskości
było zachowanie konserwatywnej formy życia, czyli złotej szlacheckiej wolności.
De facto więc wszyscy byli przegrani.
Polska musiała zniknąć z mapy ponieważ była „chorym
człowiekiem Europy” to znaczy destabilizowała sytuację na kontynencie.
Rozbiorom sprzeciwiała się jedynie Turcja. Uchodziliśmy za dziki kraj
chronicznie pogrążony w anarchii i chaosie wojen domowych, konfederacji i
rokoszy. Konstytucja 3 maja była jedynie pięknym marzeniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz