Łączna liczba wyświetleń

piątek, 4 marca 2016

ŚMIERĆ W WENECJI

Boże, chroń mnie od przyjaciół, a z wrogami sam sobie poradzę. Sam jestem swoim najlepszym przyjacielem, bo wiem czego chcę i co jest mi potrzebne. A inni ludzie chcą innych rzeczy. Poza tym każdy mówi w kółko o tym samym. Jeden o samochodzie, drugi o pracy, a trzeci powtarza jakieś plotki. Istnieje też ryzyko spotkania rozpolitykowanego staruszka, sportowego grubasa czy pijanego filozofa. Dużo osób zajmuje się biznesem, podbojami erotycznymi i zorganizowaną działalnością przestępczą. Nawet na wioskach. Każdy człowiek uprawia jakąś farsę. Ubiera jakąś maskę. Chce być kimś. Po to by czynić pozory, a nie żeby bawić się swoim błazeństwem. Lepiej więc uważać. No i samego siebie nie można zdradzić. A jeśli to się zdarzy to można mieć pretensje tylko do siebie.

Problemem jest tu niestety instynkt społeczny. Otrzymałem go w kodzie genetycznym. Czyli nawet nie musiałem go wyssać z mlekiem matki. Ileż by znikło komplikacji z naszego życia, gdybyśmy nie odgrywali przed swoimi bliźnimi ciągłego przedstawienia. Gdybyśmy nie stroili min w przybieranych z premedytacją pozach. Ta relacja pomiędzy tym co wewnątrz, a tym co na zewnątrz, to nasz kanał komunikacji z odrębnymi jestestwami. Mogą one znajdować się w innym stanie emocjonalnym, intelektualnym, finansowym i zdrowotnym od nas samych. A co najważniejsze mogą mieć inne poglądy i spojrzenie na rzeczywistość. Niekiedy mogą należeć do innego kręgu kulturowego i to nie tylko w sensie narodowym czy religijnym. Rewolucja informatyczna sprzyja różnorodności postaw. Tworzeniu się internacjonalnych plemion, np. fanów rocka, masonerii czy ekologów, o cyklistach i wegetarianach nie wspominając.

Pan Waszczykowski to bardzo spokojny człowiek. Radek Sikorski mówił, że problem Polski jest płytka duma czyli murzyńskość. Natomiast zdaniem Witolda najgorsze jest międzynarodowe i krajowe lewactwo. Jeden i drugi myśli, że Polska tak naprawdę nie ma przyjaciół. A przysłowie mówi, że w ogóle ma nie przyjaźni w polityce. – Dajcie Polakom rządzić, to sami się wykończą – mawiał z kolei Otto von Bismarck. Pewien szef dyplomacji chciał budować sojusze przymilając się, a inny zgrywając twardziela. Jeśli mogę wyrazić własne skromne zdanie, sekret dyplomatycznej gry pozorów tkwi pewnie w odpowiednim zbilansowaniu obydwu tych taktyk. Zresztą tak jak w życiu. Podobnie jak Polska też nie mam za sobą siły gospodarczej. Sęk w tym, że blefować trzeba tak, żeby ktoś w to uwierzył. W przeciwnym razie człowiek robi z siebie idiotę. Dlatego tylu jest wokół durniów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz