Łączna liczba wyświetleń

sobota, 5 marca 2016

DROGA POLITYCZNA

Prezydentowi pękła wczoraj guma. Nie prezerwatywa tylko opona. Gdyby pękła na parkingu albo postoju nie byłoby problemu. Ale pękła w trakcie jazdy z punktu A do punktu B. Czyli mogło być niebezpiecznie. Na szczęście Andrzej Duda nie musiał się jeszcze katapultować. Albo nie mógł, bo nie miał zapiętych pasów. Wylądował w przydrożnym rowie jak wiejski pijak. Z tą różnicą, że pijacy raczej nie śpią w rowach otaczających autostrady, tylko błotniste trakty. I raczej w lato niż o tej porze roku, chociaż nie oznacza to że teraz nie piją. Odwiedzając moją rodzinną wieś widziałem ostatnio rzygi na drodze. Bardzo kolorowe, lecz nie świadczy to o wykwintnej diecie. Nawet jak najesz się chleba to wino zmieni zawartość żołądka w bordową mozaikę. Dlatego Jezus zalecał ten trunek do pieczywa.

Polscy prezydenci i premierzy mają skłonności do takich przygód. Albo spada im śmigłowiec, albo samolot. Albo auto do rowu. Tylko nie śmiej się dziadku z cudzego wypadku, bo samemu możesz wylądować w rowie. Nie w sensie głęboko erotycznym a katastroficznym. Może nawet tragicznym. Wypadki się zdarzają i to nawet bardziej ponure w swoich skutkach. Czy więc gęstniejąca atmosfera wokół tajemniczego incydentu wynika ze swoistego „celebryctwa” prezydentury? Czy interesujemy się wypadkiem bo przydarzył się komuś znanemu, a nie z pobudek patriotycznych? Częściowo zapewne tak. To idealna pożywka dla mediów, które zajmują się pisaniem i mówieniem o niczym. Co prawda wypadek księżnej Diany był bardziej dramatyczny, ale jaki kraj taki wypadek.

W internecie pojawiły się życzenia śmierci dla szanownej Głowy Państwowej. Pewnie napisał je ktoś, kto jej bardzo nie lubi. Panie prezydencie, proszę się nie przejmować. W zeszłym roku padłem ofiarą stalkingu. Jakaś znudzona lampucera wypisywała mi rozpaczliwe historie o tym jak jest bita, nękana i niszczona przez byłego chłopaka psychopatę, a potem żeby mi dokuczyć zakomunikowała zamiar samobójczy. Ponieważ sama nie kiwnęłaby palcem gdyby ktoś zdychał, nie wpadła na to, ze zaalarmuję w takiej sytuacji policję. A potem się okazało, że to był rodzaj chorej zabawy. Różnica jest taka, że Pana nie można opluwać, a mnie owszem. Moja wrażliwość wyszydzona została już nie jeden raz, tyle że zwykle nie zgłaszam tego żadnym organom, bo przecież nie są one od tego, żeby się tym zajmować. Hejt, nie tylko internetowy, lecz przede wszystkim szeptany, to nasz chleb powszedni. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz