Jesteśmy Europejczykami, uważamy więc, że Grecy wymyślili
filozofię. Nawet samo to określenie wywodzi się przecież ze starożytnej greki.
Ale swoją filozofię mieli też Egipcjanie, Mezopotamczycy, Hindusi czy
Chińczycy. A więc wszystkie najstarsze cywilizacje. Tyle że nie nazywali tego
filozofią. Literatura z zakresu teologii i etyki, a więc pytająca o cel i
sposób egzystencji, siłą rzeczy pytać też musiała o jej istotę. Każdy lud,
który zaczynał się organizować, wymagał jakiegoś kodeksu. A ten swoją prawomocność legitymizował określoną ideologią. Tylko spójny system wartości czynił prawo
prawem. Nawet zasady w stylu „oko za oko” nie wyrażały potrzeby okrucieństwa, a
jedynie przywrócenia sprawiedliwości, czyli ładu i harmonii. W przeciwnym
wypadku za oko płacono by np. głową.
Oczywiście prawo obowiązuje jedynie jeśli jest respektowane.
Dlatego często obowiązywało tylko teoretycznie. Zwłaszcza ludzie z wyżyn
społecznych pozwalać sobie mogli na łamanie praw motłochu. Poza tym sąd sądem,
ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie. Ludzie od zawsze oszukiwali,
zastraszali i wykorzystywali bliźnich, a wymiar sprawiedliwości w zamierzchłych
czasach funkcjonował nie tak sprawnie jak dzisiaj. Jednostki obarczone niskim
poziomem intelektualnym i siłą charakteru radzą sobie gorzej w każdym systemie
prawnym, a co dopiero w takim przyjmującym zeznania za najmocniejszy składnik
materiału dowodowego. W dodatku przepisy prawa bywały niekiedy absurdalne, co
prowadziło do takich patologii jak niewolnictwo czy polowania na czarownice.
Niemniej prawo zawsze było emanacją filozoficznego porządku, jaki wynikał z
tożsamości wyznającej go wspólnoty.
Pewnie można by to jakoś odnieść do sytuacji w naszym
pięknym kraju. Ale wystarczy już tych
rozwlekłych analiz
telewizyjno-radiowo-gazetowych. Wydaje mi się oczywiste, że Trybunał mógł
rozpatrzyć przepis nie stosując się do niego – w przeciwnym wypadku można by
uchwalać dowolne rzeczy. A to znaczy, że władza dostała się w ręce cyników i
tępaków. Dzisiaj obowiązuje filozofia, że cel uświęca środki. A celem jest
„oświecona” – w mniemaniu władzy – demokratura. A więc mówcie sobie co chcecie,
demonstrujcie, krytykujcie, lecz i tak mamy was w dupie. Wiemy bowiem co jest
dla was dobre.
Prawicowy ekstremista Anders Breivik skarży się teraz na „nieludzkie
traktowanie”. Zgodnie z norweskim prawem może się żalić na co tylko zechce, co
nie oznacza że jest wolny. Aktualnie wkurwia go brak dostępu do internetu i
niedobór masła. Równie dobrze mógłbym domagać się od rzecznika praw
obywatelskich przydziału marihuany i luksusowych prostytutek. W jego wypadku
trzeba by było mocą ustawy zastosować karę śmierci. Nie ulega jednak
wątpliwości, iż obecny bajzel prawny służy różnym środowiskom za pretekst do
aktywności politycznej. Gdyby Breivik miał dostęp do sieci wypisywałby jak to
nas ostrzegał przed obecnym kryzysem imigracyjnym. I pewnie nie kłamałby, że
nas przed tym ostrzegał. Nie znaczy to, że miał rację.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz