Zmęczony po ciężkim dniu nie masz już siły na refleksję. A
rano nie masz już na to czasu. A nawet jak masz czas, to nie masz na to ochoty.
Bo nad czym się tu zastanawiać? Przecież wszystko jest jasne – kasa jest
potrzebna więc trzeba kombinować. Mężczyzna jest robotem zaprogramowanym na
zdobywanie pieniędzy. Genetycznie i kulturowo. I dobrze wie co chce za te
pieniądze mieć. Musi główkować. Bo jak ma mało kasy to znaczy, że jest do dupy
i nie dla psa kiełbasa, czyli mięso najlepsze. I nie dla niego władza, bo
nikomu nie może nic dać. Sam musi wysłuchiwać poleceń. Jakiś dupek, którego nie
cierpi, codziennie mówi mu co ma robić. A najgorsze, to nie móc powiedzieć
dupkowi, że jest dupkiem.
Dlatego wielu z nas wiedzie życie na które wcale nie ma
ochoty. Ale potrzeba posiadania gotówki uzasadnia to wszystko. Więc mówimy
sobie że tak musi być i staramy się niektórych rzeczy „nie brać do głowy”.
Innymi słowy znieczulamy się na to co nas wkurwia. Życie nie byłoby efektywne
gdyby nie było możliwe trzymanie emocji na wodzy. W tym celu posługujemy się
kłamstwem i manipulacją, ukrywamy swoje prawdziwe uczucia, udajemy że jesteśmy
zadowoleni. A refleksje mogłyby tylko popsuć nam nastrój. Bo jesteśmy tylko
trybikami w wielkiej maszynie która produkuje gotówkę. I ktoś tą gotówkę
przepuszcza na luksusowe panienki, kosztowne zabawki i ekstrawaganckie
fanaberie.
Nie są to wypaczenia systemowe, tylko przejawy natury
ludzkiej. Gdyby na bezludnej wyspie osiedlić najmniejszą nawet grupę, dosłownie
kilka osób, to w jej obrębie błyskawicznie ukształtuje się nieformalna choćby
hierarchia i przywództwo. Władza najczęściej sprowadza się do kontroli nad
zasobami, a ponieważ nie żyjemy już w gospodarce opartej na handlu wymiennym,
dzisiaj oznacza ona posiadanie forsy. Żeby ją posiadać nie trzeba mieć jednak
zdolności przywódczych, można ją na przykład odziedziczyć. I tym się różnimy od
zwierząt, gdzie każde pokolenie uzbrajane jest przez przodków jedynie w geny i
musi od nowa staczać walkę o dominację. U ludzi pozycja społeczna jest w pewnym
sensie dziedziczna.
Gdybym był synem milionera moje życie z pewnością
wyglądałoby zupełnie inaczej. A już na pewno nie zastanawiałbym się nad tym.
Mnie bowiem niedostatki skłaniają raczej do refleksji niż intensywnego
kombinowania. Czasem żałuję, że nie mam milionów na koncie, ale gdybym kasa
spadała mi z nieba zapewne szajba odbijałaby mi totalnie. Kupowałbym sobie
przyjaciół, poklask, wypielęgnowane lalki. I myślałbym że jestem wielki.
Przypuszczam że tak by było, bo nawet bez tego wszystkiego teraz czasami tak
myślę. Z drugiej strony, gdybym teraz jako człowiek w pewnym już stopniu
ukształtowany, wszedł w posiadanie milionów dolarów, może i darowałbym sobie
tych kupionych przyjaciół. Ale całej reszty z pewnością bym sobie nie odmówił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz