Wrzące słońce wylewa się z rozpalonego nieba. Zalewa nas
doznaniami, gotuje rosół z mózgów, doprowadza do szału. Tylko upierdliwy
rozsądek trzyma jeszcze nasze zmysły na wodzy. Ślina cieknie, a my wciąż
pozostajemy przyzwoici. Nawet po piwie nikomu nie chce się sikać – tak parują z
nas wszelkie płyny. Sperma się nie klei i cipki wysychają. Na szczęście wieczór
nas schłodzi. Mrok skropli smołę w czarną, gęstą krew. Przyniesie powietrze.
Będziemy oddychać. Wsłuchiwać się w symfonię świerszczy, żabie serenady,
milczenie owiec. Odpoczywać na brzegu wielkiej wody naszego znużenia.
Wszyscy kumple w końcu stają się nudni, kiedy nie masz już
osiemnastu lat. Bo wtedy jeszcze byłeś tak naiwny, że wierzyłeś w ich brednie.
A potem czas płynął, a oni nadal snuli wizje, tyle że stawały się one coraz
mniej realne. I w końcu zrozumiałeś, że ciekawie jest tylko eksperymentować,
poszukiwać, marzyć. Tylko nie wiadomo już jaki środek zażyć, jakie bluźnierstwo
powiedzieć, jaką głupotę popełnić. Bo skutki tego są wiadome, a stan obecny –
przyzwyczajenie do rutyny przerywanej od czasu do czasu natchnionym bełkotem,
nie ma już nic z szaleństwa. A od normalności można zwariować.
Nie masz innego przyjaciela niż przyjaciel z czasów
młodości, bo nie zna on Ciebie, tylko kogoś kogo już nie ma. Tak jak Ty, tylko
Ty wiesz kim byli twoi kumple i koleżanki, i tylko to wspomnienie jest coś
warte. Bo co jest w życiu piękniejszego od wielkiej, dzikiej przygody? Wszystko
zdycha – taki nasz los. Nic nie przetrwa próby czasu. Bo czas nas zmienia, a
każdego w inną stronę. Nic już nigdy tak nie podnieca i fascynuje jak bunt,
destrukcja i chaos. Wyzwanie rzucone losowi. Potem już wiesz, że spełniłeś swój
młodzieńczy obowiązek. Nie musisz wymyślać głupich historyjek. Chyba że musisz,
bo ktoś Ci takie opowiada.
Mogę się nachlać, zerzygać, osrać – tylko po co? Opowiedz mi
coś ciekawego to może na to pójdę. Daj zajarać, ale coś dobrego i nie wydzielaj
mi tego po trochu – przecież jesteś gangsterem. Dawaj grzyby, piguły, kwasy.
Przyprowadź cizie, dupiaste, cycate mulatki. Zawieź mnie gdzieś gdzie jest
fajnie. Bądź twardym fiutem, jak kompan który stawiał mi frytki, zapiekanki i
pepsi na wagarach. Gdzie twój pierdolony, mafijny splendor? Gdzie twój gest? W
tym drinku za dziesięć złotych? Znowu chcesz mi coś opowiedzieć? Nie obchodzi
mnie ile zarabiasz. I tak dzisiaj nie wymyślisz już nic. Poza tym co moglibyśmy
zrobić, gdybyśmy mieli jaja. Nuda pijaństwa jest nieskończona tak jak uroda
kobiet. Prawda jest nudna, niestety już ją znam – cokolwiek byś mówił wiem, że
zgnijemy w tej knajpie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz