Mógłbym napisać wiersz, ale będę bardziej poetycki. Będę
liryczny i psychodeliczny. Twoją twarz uczynię metaforą miłości – kto dumnie
nie nosi głowy, nie ma tego wdzięku. Bo miłość jest harmonią, więc twarz musi
być słodka, niewinna i taka, żeby się miało ochotę w nią wkomponować język. Oto
miłość – śliczna buźka, do której chcesz zbliżyć swoje usta. A kiedy nasze
wargi się spotkają, wyzwoli się energia wielkiej miłości. I wtedy dopiero
zobaczysz czym jest miłość mężczyzny. Wymasuję Ci tyłek – zanurzę w nim palce
jak w plastelinie, ulepię moją miłość z twoich pośladków, wycisnę z nich twoje
westchnienie. I wtedy szepniesz mi do ucha: - Kocham Cię. A ja już będę
wiedział co z tym dalej robić.
Będę ssał twoje nabrzmiałe sutki, lizał Ci cipę – taką
będziesz boginią. A potem Cię zerżnę tak, że będziesz krzyczeć. Wtedy
zjednoczymy zmysły. Będziemy jedną duszą, jednym ciałem, jedną miłością.
Odlecimy w kosmos razem z łóżkiem. I ja już też będę bogiem – Ty też będziesz
robić mi dobrze. Bo będziesz chciała dla mnie jak najlepiej – tak jak ja dla
Ciebie. To będzie walka kto komu lepiej dogodzi. Dzika fantazja w wymyślaniu
pieszczot, przekraczanie każdego pornograficznego tabu, wysysanie się z siebie
sił i pojenie się swoim podnieceniem. Potem opadniemy gdzieś lekko jak na
spadochronie. Pewnie zapalisz papierosa i będziemy gadać o tej miłości – że to
huragan, potop, wielki wybuch.
Ofiaruję Ci te słowa – tak mówię o tym czego chcę i czego pragnę. I nie
kłamię kiedy mówię że kocham. Bo tak się kocha, a reszta jest tylko przyjaźnią.
Widzę Cię gdzieś na szczycie na który się wspinam – nigdy nie mogę zaspokoić
tej żądzy. Ona jest warunkiem mojego istnienia. Tak jakby instynkt mi mówił: -
Zginiesz, jeśli jej nie dotkniesz. I tak właśnie kocham Cię, pragnę,
pożądam. Flaki z siebie wypruwam, wyciągam na wierzch wnętrzności, maluję krwią
symbole – serduszka, czerwone tak jak twoje usta. Nawet zmęczony, sflaczały i
oklapły, nie mogę się powstrzymać i muszę Cię całować. To jest moja
poezja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz