Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 7 kwietnia 2015

WIELKA MEDYTACJA

Cóż to znaczy być szczęśliwym? Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Dla każdego szczęście może oznaczać coś innego, a pytanie to wydaje się raczej filozoficzne. Wbrew pozorom nie jest jednak tak, że szczęście jest czymś tak abstrakcyjnym, że można podciągnąć pod to różne stany. Ponieważ wszyscy jesteśmy ludźmi, również szczęście jest podporządkowane pracy naszych mózgów, a te mają to do siebie, że – w przeciwieństwie do efemerycznych duszy ludzkich – pozwalają się badać. A zatem na poziomie neurologicznym szczęście jest czymś określonym, różnice dotyczą wyzwalaczy tego stanu, związanych z czynnikami zewnętrznymi. Umiejętność takiego operowania rzeczywistością zewnętrzną, żeby wyzwalała ona w nas szczęście, jest kluczem do osobistego spełnienia.

To nie mądrości domorosłego filozofa, tylko zbadane fakty. Nie pieniądze, nie kariera, nie dziwki i narkotyki, ale szczere pasje i zamiłowania nadają naszemu życiu sens. Za niekwestionowanego guru, jeśli chodzi o psychologię szczęścia, uchodzi węgierski badacz Mihály Csíkszentmihályi. Optymalne doznanie ludzkie określił on terminem „flow”. Z angielskiego znaczy to tyle co „uniesienie”, na polski tłumaczy się to najczęściej, dosyć niezręcznie, jako „przepływ”. Osobiście za najlepszy spotykany w polskiej literaturze odpowiednik terminu uważam nazywanie tego stanu „pochłonięciem”. Istota pochłonięcia nie polega na spodziewanych w jego rezultacie nagrodach czy celach, ale na całkowitym zatracaniu się w danej aktywności, aż do wyłączenia samoświadomości i autorefleksji.

Pochłonięcie objawia się zatem całkowitym zaangażowaniem w określoną czynność, do tego stopnia że człowiek staje się z nią jednością. Innymi słowy nie należy rezygnować z rzeczy które lubimy, takich jak nasze prywatne pasje, w imię „wyższych celów”. Nigdy nie należy z niczego rezygnować dla pieniędzy, a zatracenie się w pracy ma sens jedynie gdy jest ona jednocześnie naszą pasją. Materialne zdobycze i status społeczny naprawdę (to zbadane!!!) nie mają na nasze samopoczucie większego wpływu, o ile samo ich zdobywanie nie wyzwalała w nas prawdziwej namiętności. Przy tym o naszych zainteresowaniach decydują w dużym stopniu indywidualne predyspozycje. Najczęściej pochłaniają nas dziedziny, w których wykazać się możemy pewnymi zdolnościami. Zadania z którymi sobie nie radzimy mogą nas bowiem przytłaczać.

Pochłaniać nas mogą rzeczy różne: ciekawa praca, sport, muzyka... Najważniejszym elementem jest pełne zaangażowanie, zatracenie swojego „ja” – pod tym względem pochłonięcie zbliżone jest do dalekowschodnich praktyk medytacyjnych. To właśnie Budda zalecał już dawno wyzwolenie się z niewoli „ego”. Osobiście preferuję uprawianie medytacji poprzez czytanie. Uważam, podobnie jak jeden z moich ulubionych pisarzy Kurt Vonnegut, że „czytając zapisy najbardziej interesujących umysłów w historii, mamy szansę na nawiązanie kontaktu z tymi ludźmi, ale też z samymi sobą – to prawdziwy cud”. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz