Mówią, że nie można pokochać innych, jeśli samego siebie nie
można. Coś w tym jest. Jak nie jesteś dla siebie wyrozumiały, to dla innych też
nie będziesz. Albo będziesz za bardzo. Na dwoje babka wróżyła. W każdym bądź
razie chodzi o asertywność. To takie modne ostatnio słówko. Chodzi o to, żeby
nie być ani agresywnym, ani uległym. Taki złoty środek. Masz szanować innych i
siebie – do tego to się sprowadza. Czyli, że żyjesz i dla ludzi, i dla siebie.
Jako istota społeczna szukasz więzi, ale nie wycofujesz się z rywalizacji. W
teorii oczywiście każdy z nas o tym wie. Gorzej jeśli chodzi o praktykę. Z
reguły jeden z tych aspektów w jakimś stopniu przeważa nad drugim.
Modele teoretyczne mają to do siebie, że tracą swoją siłę w
zderzeniu z rzeczywistością. Oczywiście szacunek dla siebie i innych nie
powinien nikomu zaszkodzić, a wręcz przeciwnie, niestety interesy ludzkie są ze
sobą sprzeczne, a podejmowane przez nas wybory często niejednoznaczne. W
społecznych interakcjach w grę wchodzą ciężkie do opanowania emocje, które
biorą górę nad zdrowym rozsądkiem. Na nasze postawy wpływać może szereg różnych
czynników, choćby ekonomicznych, co sprawę komplikuje jeszcze bardziej.
Uwikłani jesteśmy w różne zależności, a to zabiera nam kontrolę nad własnym
postępowaniem.
Według CBOSu co trzeci z nas boi się utraty pracy, więc
spodziewać się można, że ta część ludu pracującego nie zachowuje się w stosunku
do przełożonych zbyt asertywnie – kto może odbija to sobie na kolegach, żonie,
dzieciach... Na kimkolwiek. I tak dalej. Dzieci są zależne od swojego starego,
ale mogą dać wycisk słabszym rówieśnikom. I tak ostrze wkurwienia często rani
ludzi na oślep. Już w szkole uczeni jesteśmy tego żeby nie zachowywać się
asertywnie – nauczyciel ma zawsze rację. Oczywiście jego obowiązkiem jest
dyscyplinować uczniów, lecz podważanie jego zdania może się skończyć niezbyt
wesoło nawet jeśli wyrażane jest w kulturalnej formie. Wszelki stosunek
zależności międzyludzkich zawsze rodzi możliwości nadużyć – jak głosi
porzekadło władza demoralizuje.
Rzeczywistość wymaga od nas jednak tego, żeby się do niej
zaadaptować. Idealistyczne marzenia o niepokornym życiu z nieugiętym nigdy
karkiem, pozbawione są pragmatycznego realizmu. Nasze życie zawsze w jakimś
stopniu zależne będzie od decyzji podejmowanych przez inne osoby – to cena za
udział w społeczeństwie, które z natury jest strukturą hierarchiczną. Model
asertywny jest tu wskazany, przy czym pamiętać należy o wszystkich jego
ograniczeniach. W życiu, tak jak na wojnie, czasami walcząc o swoje trzeba
zrobić strategiczny odwrót.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz