Dlatego wielki wódz Trzeciej Rzeszy Niemieckiej stworzył fabryki śmierci, do których bydlęcymi wagonami zwoziło się żydowskich nieszczęśników, a następnie morzyło się ich głodem oraz pracą ponad siły, a ostatecznie gazowało w specjalnych komorach i puszczało z dymem. Furorę w Polsce robi ostatnio pewien polityk kwestionujący taką wersję historii - w wyborach prezydenckich niejaki Grzegorz Braun zdobył przeszło milion głosów. Ale to już fenomen rosyjskiej dezinformacji i prowokacji, a holocaust jest faktem historycznym.
Niektórym ignorantom na Zachodzie zdarzało się nawet nazywać te administrowane przez Niemców ośrodki kaźni polskimi obozami śmierci, lecz to już kwestia wtórnego analfabetyzmu historycznego - gorzej że czasami uprawianego w tak zwanych "poważnych gazetach". Tak czy siak w masowe mordy i wywózki uwikłane było pół Europy. I nie chodzi tu tylko o jej wschodnią część, przez niektórych nieuznawaną nawet za Europę, a może raczej jakieś cywilizacyjne peryferia. Bo wiadomo że Niemcy korzystali w swym morderczym dziele z usług Ukraińców, Litwinów, Łotyszy, Chorwatów czy Rumunów.
Znaczącą rolę w organizacji nazistowskiego przemysłu zagłady Żydostwa odegrała chociażby kolaborująca Francja, której państwowe struktury aktywnie uczestniczyły w organizowaniu deportacji. Francuska policja wyłapywała żydowskie robactwo i nawet transportowała je własnymi pociągami we wiadomym kierunku... Po zwycięstwie aliantów takie niecne występki budziły pewien dysonans, a nawet wyrzuty sumienia, które należało jak najszybciej ukoić. Bez większych oporów zaakceptowano więc przekształcenie syjonistycznej kolonii w Palestynie w państwo Izrael.
Przymknięto przy tym oczy na kwestie humanitarne i prawa rdzennej ludności, gdyż Żydzi wycierpieli więcej i tak dalej... Towarzyszyło temu niby jakieś uzasadnienie historyczne, a w zasadzie religijne, o powrocie do Ziemi Obiecanej i tym podobnych mistycznych bredniach. Tym łatwiejsze do przełknięcia, że w Europie bardzo popularna jest książka o Abrahamie i Mojżeszu. Lecz pierwszym państwem które uznało nowy twór o nazwie Izrael był Związek Radziecki, mający nadzieję odgrywać w stosunku do niego rolę Wielkiego Brata. Ostatecznie jednak funkcję taką od dekad sprawuje Ameryka.
Chociaż leży na Bliskim Wschodzie Izrael uznawany jest za państwo zachodnie - uczestniczy we wielu europejskich wydarzeniach sportowych i kulturalnych, takich jak mistrzostwa Europy w piłce nożnej czy festiwal Eurowizji. Jest nawet stowarzyszony z Unią Europejską. Z powodu zaszłości historycznych bywa traktowany ulgowo, zwłaszcza w krajach takich jak Niemcy. Krytykom Izraela łatwo przypiąć łatkę antysemitów jak zrobił to ostatnio Donald Trump wobec niepoprawnych studentów i intelektualistów.
Jednocześnie w samym Izraelu rozwinęła się religia holocaustu sakralizująca narodowe doświadczenie cierpienia i czyniąca je fundamentem nowej tożsamości. Ciemną stroną jej kultywowania jest nurzanie się w wyjątkowości własnego cierpienia w stopniu uniemożliwiającym empatię wobec cierpienia innych. Holocaust jest cierpieniem ekskluzywnym, a wszelkie inne tragedie historyczne to przy tym nic nie znaczące błahostki. Taki sposób myślenia plus świeża trauma wywołana przez atak Hamasu dają Żydom swoisty mandat moralny do popełniania największych nawet potworności w imię świętej sprawy.
Obrazy głodujący palestyńskich dzieci jako żywe przypominają szkielety znane nam z filmów o nazistowskich obozach i gettach. Nie gazuje się ich jeszcze, ani nie przeprowadza na nich eksperymentów medycznych, chociaż dla niemowlaka który nie zaznał w życiu nic oprócz cierpienia marna to pociecha. Dla zgniłego Zachodu do sytuacja dosyć trudna moralnie - z uwagi na jego rzekomą wyższość moralną i poszanowanie praw człowieka zwykł przecież pouczać resztę świata. Wypada więc burknąć coś pod nosem i zrzucić jakieś paczki z żywnością. I tyle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz