Freud podzielił umysł na świadomy i podświadomy, czym
zdaniem niektórych zrewolucjonizował nasze spojrzenie na jego pracę. Inni
twierdzą, że o podświadomości mówił już Platon, tylko innym językiem. W
alegorycznej jaskini platońskiej uwięzieni w niej ludzie dostrzegali jedynie
cienie rzeczywistości. Również buddyjskie oświecenie polegać miało na
wyzwoleniu się z iluzji. Komu by więc nie przypisywać tej koncepcji ludzie od
dawna przeczuwali, że kierują nimi siły nie do końca dla nich jasne. Ale
dopiero psychoanaliza obudziła postmodernistyczne zainteresowanie tym
tajemniczym wnętrzem, i przy okazji naszą fantazję. Rozgałęziając się na wiele
nurtów mówiła o czytaniu snów, obsesjach seksualnych czy uniwersalnej matrycy
protokulturowej... Rozwój psychologii eksperymentalnej, a następnie
neurobiologii wykluczył jednak większość z tych „filozoficznych” projekcji.
Dziś nie ulega wątpliwości, że tylko część przetwarzanych
przez nas danych angażuje „ja”, a nawet ten subiektywny twór jest skutkiem
emergentnych procesów biochemicznych i społecznych uwarunkowań. Nawet jeśli
możemy w jakimś stopniu obserwować te mechanizmy są one słabo przekładalne na
język znaczeń którym operować chcieli psychoanalitycy. Problem w tym, iż
prawdopodobnie nic nie znaczą – sens wyłania się dopiero w świadomości, a to co
bardziej pierwotne nijak się ma do wtórnych humanistycznych kategorii.
Oczywiście człowiek jest istotą na wskroś społeczną, ale właśnie społeczeństwo
może poddać go dowolnemu praniu mózgu, żeby zobaczył „prawdę”. Gdy o czymś myślisz
podświadomie przywołujesz przecież wszystkie kulturowe ilustracje z jakimi się
zetknąłeś, choć są zapisane pod postacią połączeń neuronalnych i markerów
somatycznych.
Co więcej selekcja tego co odbieramy ze świata zewnętrznego
jest gigantyczna. A to co dociera do mózgu i tak niekoniecznie staje się
świadome. Nasz mózg działa jednocześnie na wielu polach, i to co analizujemy
świadomie jest zaledwie fragmentem tego procesu. Nie dość że cała homeostaza
jest w zasadzie mimowolna, to nasze decyzje odwołują się do zbioru podświadomie
gromadzonych i obrabianych danych. Świadomość wydaje się tylko stanem
integrującym informacje jakie w danej chwili wydają się najbardziej istotne. Z
ewolucyjnego punktu widzenia jest tylko usprawnieniem systemu nerwowego, a nie
jego celem, choć lubimy myśleć, że służy do tego byśmy doznawali wszystkich
tych wspaniałych stanów jakie są naszym udziałem. Być może tkwi w niej inny
potencjał, wykraczający poza tak instrumentalne jej rozumienie. To jak będziemy
ją rozwijać zależy już jednak od pytań które przed nami postawi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz