Socjolodzy mówią o postmodernistycznym społeczeństwie
informacyjnym żyjącym w iluzji postprawdy. To znaczy prawdy w której fakty nie
są zbyt istotne. Być może żyjemy w czasach, w których każdy ma swoją prawdę –
sprzyjają temu choćby tak zwane bańki filtrujące, czyli algorytmy profilujące
informacje. Ale takie mechanizmy działają już w naszych głowach – ekonomia
myślenia zmusza nas do używania intuicji i heurystyk, czyli swego rodzaju
filtrów rzeczywistości. Ograniczamy liczbę rozpatrywanych powiązań bo znacznie
przyśpiesza to proces myślenia.
Dlatego laureat Nagrody Nobla Daniel Kahneman myślenie
automatyczne nazwał szybkim. Natomiast racjonalniejszy system określił
myśleniem wolnym, ponieważ jest on mniej wydajny, a w dodatku bardziej
energochłonny. Oczywiście nikogo nie trzeba przekonywać do pożytków płynących z
myślenia, ale ciągłe skupianie się na szczegółach wiodłoby do wyczerpującego
hamletyzowania – rzadko więc oddajemy się rozmyślaniom filozoficznym, a
myślenia logicznego używamy przede wszystkim do wpływania na świat jeśli
okazuje się zbyt skomplikowany.
Wszystko to sprawia, że o pewnych rzeczach wiemy, bo... o
nich wiemy. To znaczy przyjmujemy obowiązujące konwencje prawdy nazywane
kulturą. Sęk w tym, że prawdziwe są o tyle, o ile się je za takie uważa. To
ludzie wymyślili sztukę, religię i gospodarkę, a potem zaczęli w nie wierzyć.
Wiara ta umożliwiła im współdziałanie na skalę niespotykaną u żadnych innych
zwierząt społecznych, ale sensu stricte są to ludzkie wymysły. Podobnie jak
informacje genetyczne także te kulturowe replikowały się i mutowały,
wykorzystując nas jako swoje nośniki. O ile nawet tworzymy kulturę, w jeszcze
większym stopniu to ona tworzy nas.
W jakimś momencie uświadomiliśmy sobie, że tylko
przekształcamy to co już było. Odtąd mówimy o postmodernizmie, choć dla
łańcucha poprzedzających nas pokoleń „nowy wspaniały świat” byłby pewnie
niezrozumiały. Historia życia jest jednak historią sukcesu, to znaczy
skutecznych strategii genetycznych i kulturowych. Każdy z nas jest uwieńczeniem
tego procesu, razem ze swoim ciałem i wszystkim w co wierzy i wyznaje.
Wewnętrzny mechanizm każe nam wybierać to co atrakcyjne – naszą biologią rządzą
instynkty, które w świecie kultury przekładają się na uwarunkowane społecznie
dowody słuszności. Na przykład umówiliśmy się, że pieniądze są czymś
wartościowym, więc zaczęliśmy ich pożądać.
Widać więc, że nigdy nie żyliśmy w świecie „prawdy”, której
rzekomym następstwem jest postprawda. Prawda zawsze wiązała z jakimś mitem
który ją uzasadniał i uwalniał od jej poszukiwania. Religia, ideologia, pasja
czy rozrywka nadają sens naszemu istnieniu, ale gdy przygląda się im ktoś nie
podzielający naszych wartości zazwyczaj odnajduje w nich logiczne luki.
Wnikając coraz głębiej i głębiej na dnie naszych fantazji ujrzymy aprioryczne
założenia, a nie prawdy absolutne. Takie babranie się w chaosie wieść może do
nihilizmu, cynizmu, czy nawet pesymizmu, ale też wyzwolenia. Jeśli uświadomimy
sobie, że taka „prawda” jest konieczna, możemy nadal ją realizować, jednak już
nie ślepo.
W świecie darmowych informacji skazani jesteśmy na pranie
mózgu, które wykonują zaprogramowane do tego maszyny. To nasza uwaga jest
bowiem dobrem za które płacą reklamodawcy czy propagandyści, kształtując nas
przez załączane w pakiecie sugestie. To truizm, lecz do prawdy najbardziej
zbliża aktywne jej poszukiwanie, a nie sączenie medialnej papki czy
algorytmiczne wyszukiwanie. Poza tym to co masowe jest też z reguły
konwencjonalne i zbanalizowane, a do prawdy zwykle trzeba się „dokopać” przez
złoża mitów, schematów i przeinaczeń.
Zapomniana w tych czasach zabawa w „głuchy telefon” to
najlepsza ilustracja tego jak przepływ informacji zniekształca ich istotę.
Środek przekazu jest przekazem, więc medium może przesłaniać treść, ale rzekoma
prawda zawsze była częścią jakiejś intersubiektywnej narracji. Propaganda
umożliwiła wręcz organizację społeczeństwa – to dzięki niej zbudowano piramidy,
imperia i korporacje. Gdyby władza mówiła ludziom prawdę zapewne nigdy nie
mogłaby nimi zarządzać, nie mówiąc już o realizowaniu wymyślonych przez siebie
idei. Im bardziej jednak identyfikujemy się z konkretnymi ideami, tym mniej
czasu poświęcamy na ich porównywanie, co zamyka nasz umysł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz