Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 22 listopada 2018

PRZESŁANKI RACJONALNE


Myślenie jest wyczuwaniem powiązań skutkowo-przyczynowych między zjawiskami. Niestety często doszukujemy się takich związków tam gdzie ich nie ma. Dzieje się tak dlatego, że ewolucyjnie lepiej było rozpoznać wyimaginowany wzorzec, niż wcale go nie rozpoznać. Bo w pradawnym świecie, który rozumieliśmy tylko przez własne odczucia, każdy błąd był na tyle ryzykowny, że lepiej było zabezpieczyć się wiarą w każde z nich niż je weryfikować. I tak właśnie narodziły się przesądy i zabobony, oraz inne fałszywe twierdzenia.  Ponieważ doskonalimy swoją intuicję poznawczą dzisiaj często przyjmują one postać różnych pseudonaukowych teorii. Oprócz własnych obserwacji mamy dziś do dyspozycji „obiektywną” wiedzę, która jednak może być stekiem bzdur.


Przykładem jak łatwo przeniknąć absurdom ubranym w racjonalny kostium do naszych głów jest choćby przybierający ostatnio na sile ruch antyszczepionkowy, którego typowych wyznawców portretuje się jako młode, wykształcone i inteligentne osoby, poszukujące „alternatywnej” wiedzy, a przez to błądzące po gruncie szalbierskiego teoretyzowania. W dzisiejszych czasach najlepszym sposobem na robienie ludziom wody z mózgu wydaje się udzielanie odpowiedzi na ich marzenia lub lęki, pomieszanych ze statystykami i naukową terminologią. Ponieważ generalnie nie znamy się na medycynie, fizyce czy klimatologii, wobec takiej elokwencji pozostajemy bezsilni, choć jeśli chodzi o kwestie tak nam obce, że aż ezoteryczne, lepiej wierzyć uznanym niż domorosłym autorytetom. No chyba, że potrafimy samodzielnie zważyć argumenty...


Niestety, aby cokolwiek samemu zrozumieć trzeba poświęcić dużo czasu, a przede wszystkim wykazywać się niekłamaną pasją. My zaś wolimy gotowe odpowiedzi od babrania się w wieloznacznych niuansach. W rezultacie musimy przyjmować rzeczy na wiarę, a ta bywa ślepa. I nie chodzi tu już o teorie bazujące na religii czy ideologii, ale właśnie te pozorujące swoją naukowość. Bądź co bądź poznawanie prawdy wymaga odkrywania nowych faktów, a nie tylko interpretowania tych znanych. Osoby lepiej sytuowane i wykształcone mają często tendencję do ulegania różnym „postępowym” teoriom, lecz to właśnie tak rozumiany etos „nowoczesności” doprowadził do eugenicznych czy marksistowskich eksperymentów. W czasach słusznie już minionych kult Stalina czy Mao szerzył się raczej wśród zachodniej „inteligencji” niż mas, tak jak dziś wiara w zatrute szczepionki czy coaching...

Aby zmanipulować wykształciuchów często wystarczy przedstawiać pewne trendy jako uosabiające ducha czasu. Dla niektórych homo sapiensów nie ma nic gorszego niż pozostawać w tyle, wiecznie więc podążają za intelektualnymi modami, te zaś dyktowane są przez egzaltowanych celebrytów i tym podobne kreatury. Bo inteligencja nie tylko rości sobie prawa do wyrażania prawdy – często aspirując do niej z bliską sraczce gorliwością przyjmujemy „oświeconą” narrację, żeby tylko zamaskować własną ignorancję i niepewność. Także i dziś gotowi więc jesteśmy wierzyć w różne absurdalne zależności, i to paradoksalnie w niektóre z nich tym bardziej im wyższym statusem się legitymujemy.

Nie ma takiego wykształcenia, które uchroniłoby nas przed wątpliwymi prawdami, bo nasze połączenia neuronalne specjalizują się w przetwarzaniu ściśle określonych bodźców, a pomiędzy nimi nie dochodzi już do transferu wiedzy (chyba że można w niej odnaleźć podobne wzorce). Niestety często ludzie odnoszący sukcesy w takiej czy innej dziedzinie zaczynają wierzyć, że wynika to z ich „mądrości” i wyrażać kategoryczne sądy o wszystkich aspektach rzeczywistości, choć znają je tylko powierzchownie. Miejsce zabobonów magicznych czy religijnych zajmują więc dzisiaj te „oświecone” – nadal widzimy rzeczywistość jedynie w uproszczony, a często zniekształcony sposób. W końcu każdy z nas jest ignorantem w prawie wszystkich dziedzinach. Także i dziś prawda ma jedną niezbędną funkcję – nawet jeśli jej nie rozumiemy musimy się na niej opierać.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz