Zamieszanie wokół organizacji wymiaru sprawiedliwości w
naszym kraju sprowadza się do wzajemnych oskarżeń o sprzyjanie określonym
grupom interesów. Obie strony są przekonane o obiektywizmie jaki mają rzekomo
zapewniać ich wizje „niezawisłości”. Tymczasem już sama idea uniwersalnej sprawiedliwości
wydaje się mocno wątpliwa. Z dużym prawdopodobieństwem można dochodzić faktów
obiektywnych, lecz już ich ocena uzależniona jest nie tylko od osobistych
poglądów, ale też nastroju sędziego, a nawet jego wrażeń estetycznych.
Po przeanalizowaniu przeszło tysiąca wyroków sądowych
okazało się, że głodni sędziowie wydawali surowsze wyroki. Łagodnieli natomiast
po przerwie obiadowej. W innym badaniu wykazano natomiast, że sprawcy
atrakcyjniejsi fizycznie są przez sądy traktowani z większym pobłażaniem. W
dodatku sędzią targają wszystkie inne ludzkie słabości – od stereotypów i
uprzedzeń, przez urażoną dumę, po podatność na presję społeczną. Temida nie
jest więc ślepa, chyba że orzekać kiedyś będą algorytmy. Wtedy jednak
uważalibyśmy to za „nieludzkie”.
Życie nigdy nie płaci nam sprawiedliwie ani za dobro, ani za zło. O tym
co się „opłaca” decydują nasze priorytety. Nagroda moralna z natury swej jest
niewymierna. Motywacja instrumentalna (czyli zewnętrzna) obniża zresztą jej
wartość. Dopiero im więcej czemuś poświęcamy, tym staje się to dla nas
cenniejsze. W przeciwnym wypadku kierunkują nas konsekwencje. Tak rozumiana
sprawiedliwość jest więc oczekiwaniem zapłaty. W każdym systemie będą równi i
równiejsi, bo zawsze da się to jakoś uzasadnić. Nie wierzę w żaden „obiektywny”
system, bo zawsze tworzą go ludzie podlegający własnej psychologii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz