Rzeczywistością zwykliśmy nazywać to co widzimy, słyszymy,
czujemy. Tymczasem są to tylko elektryczne impulsy w naszym mózgu. Świat
zewnętrzny przetwarzany jest na jego „język”. My zaś doświadczenie
rzeczywistości uważamy za bezpośrednie w niej zanurzenie. Obcujemy tymczasem z
jej częściową rekonstrukcją. Na przykład nasze receptory wzrokowe wychwytują
jedynie część spektrum fal elektromagnetycznych (mniej niż jedną
dziesięciobilionową z nich), czyli światło widzialne. Na pozostałą część tego
aspektu rzeczywistości pozostajemy „ślepi”. Niektóre zwierzęta obrazują świat
przy pomocy zmysłów kompletnie nam nieznanych, wyczuwając pole elektryczne czy
ciepło innych istot, lub orientując się w przestrzeni dzięki kierunkom pola
magnetycznego czy echolokacji. W dodatku to co mówią nam różne zmysły jest
integrowane w jedną opowieść, a to wymaga synchronizacji strumieni
informacyjnych.
Wycinek „prawdy” który przetwarzamy, poddawany jest więc
jeszcze uproszczeniom i interpretacji, aby przez filtr percepcji przepływał tylko
końcowy „raport”. Przy tym styl narracji jaki przyjmuje „obserwator”
uzależniony jest nie tylko od jego predyspozycji poznawczych, ale też
nawykowych i kulturowych schematów, czyli doświadczenia. Nigdy nie jesteśmy w
stanie uwolnić się od swoich wewnętrznych kontekstów, gdyż to w ich świetle
rozpatrujemy znaczenie. Dzięki neuroplastyczności dostosowujemy się do różnych
kultur, ról społecznych i okoliczności, lecz z czasem to rzeczywistość
dopasowujemy do swoich wyobrażeń. Każdy bodziec widzimy w świetle swoich
doświadczeń i założeń. Nasz mózg pracuje bezustannie nawet jeśli zostaje
pozbawiony stymulacji (o ile żyje). Długotrwałe odcięcie go od bodźców
zmysłowych (tak zwana deprywacja sensoryczna) sprawia, że zacznie on je
symulować – tworzyć halucynacje.
Jak widać ludzki umysł potrafi funkcjonować w sensorycznej
próżni, tyle że niezbyt sprawnie. O ile jednak długotrwała deprywacja
sensoryczna odrealnia, krótkotrwała wprawia w stan relaksu bliskiego medytacji.
Dlatego komory deprywacyjne są dziś sprzedawane pod postacią „zbiorników
relaksacyjnych”, reklamowanych jako doskonały sposób na odstresowanie się.
Chwilowe odcięcie się od dopływu bodźców pozwala cieszyć się rzeczywistością
wewnętrzną. Tak naprawdę to w niej jesteśmy zanurzeni, a wszystko inne to tylko
wyselekcjonowane obrazy wychwycone przez nasze receptory. Tylko w czasie jednej
sekundy odbierają one gigantyczne ilości danych (około stu miliardów bitów), z
których jednak jedynie ułamek (około stu bitów) dociera do świadomości. Nasza
percepcja przez cały czas wykonuje gigantyczną pracę żebyśmy mogli cokolwiek
postrzegać. W tej sytuacji chwilowe uwolnienie naszego mózgu od przetwarzania
informacji może mieć dla niego zbawienne skutki.
NIE JESTEŚ KROPLĄ W OCEANIE. JESTEŚ OCEANEM W KROPLI. - Rumi, mistyk islamski |
Wyłączenie „ja” wynika w znacznym stopniu z ograniczenia
aktywności przednich obszarów kory przedczołowej. Mechanizm przejściowej hipofrontalności
przerywa analizowanie, planowanie i
ruminacje, które narastając zaburzają wewnętrzną harmonię. Nie trzeba więc
koniecznie zamykać się w komorze, żeby odpocząć od reagowania. Nurt psychologii
zajmujący się badaniem tak zwanego optymalnego doświadczenia (flow), sprawdza
jak możemy czerpać życie pełnymi garściami. I wydaje się, że resetowanie „ja”
jest kluczowe dla pełnego przywracania jego potencjału (przy czym chodzi tu o wewnętrzne
spełnienie, a nie wąsko określone „osiągnięcia”). Wchodząc w stan przepływu
mózg odcina ośrodki „przeszkadzające” mu w wykonywaniu danej czynności, co
skutkuje pełnym w niej zanurzeniem. Receptą na taki odlot jest posiadanie
autentycznej pasji, będącej motywacją samą w sobie, a nie służącej „czemuś”.
Mistycyzm pasji wiąże się z pochłonięciem przez własną ciekawość, kreatywność
czy satysfakcję. W tym punkcie następuje nasze zjednoczenie z
rzeczywistością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz