Człowiek powinien służyć sobie oraz drugiemu człowiekowi.
Tymczasem często służy swoim abstrakcjom – zarówno materialnym jak i
symbolicznym. Gdy służy pieniądzowi czy własnym wytworom technicznym odwraca
się relacja między środkiem a celem. Lecz gdy służy swoim teoriom potrafi
językiem kreować nową rzeczywistość. Nawet coś tak wzniosłego jak dobro można
oddzielić od rzeczywistości. I wtedy człowiek służy dobru abstrakcyjnemu –
dobru kościoła, ojczyzny, rewolucji, gospodarki, nauki i tak dalej. I w imię tego
dobra może już popełniać zło, na przykład tuszować pedofilię czy zabijać
wrogów.
Taki przerost formy nad treścią nazywamy fanatyzmem. Dobro i
zło ma zawsze konkretne skutki, a cała reszta to puste gadanie. Nie ma grzechów
wobec bożków, idei i celów, bo rzeczywistość powinna służyć tylko naszemu
(nieegoistycznemu) szczęściu, a nie wyimaginowanym tworom. Izolacja naszych
rzeczy, wyobrażeń, poglądów, a w końcu i instytucji od nas samych, wiedzie do
naszego przez nie zniewolenia. W świecie takich wyalienowanych abstrakcji
zniewolonym można być nawet przez wolność. A niekochanym nawet przez miłość.
Bombardowani przez wzniosłe słowa łatwo zapominamy co
naprawdę oznaczają, bo przestają to wyrażać. Odzyskanie świadomości wymaga
ponownego wyłuskania ich z kulturowych ozdobników, gdyż nader często są tylko
obietnicą dobra, piękna i prawdy. Obsesja celu wieść może drogą „po trupach”, a
przecież smak każdej chwili ważniejszy jest od dowodów determinacji. Nie chce
mi się zbytnio „chcieć”, co niektórzy uznają za słabość charakteru. Ale po co
mam „chcieć” skoro tego nie potrzebuję? Kiedy inni mówią ci czego chcesz, to
znaczy, że coś musisz. A człowiek w życiu niczego nie musi. Wolność jest stanem
ducha.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz