George Orwell swego czasu powiedział, że pewne rzeczy są tak
głupie, że uwierzyć w nie mogą tylko intelektualiści. Niestety naszym zwyczajem
jest wierzyć intelektualistom. Jeśli więc czegoś nie rozumiemy – wierzymy w to.
Od początku gatunku nasz niezwykły popęd rozumowania kazał nam szukać
zależności w przyrodzie, co pozwalało nam lepiej ją wykorzystywać. Lecz
skutkiem ubocznym tej zdolności było stawianie pytań o przyczynę i cel bytu.
Udzielając odpowiedzi prehistoryczni „intelektualiści” zarządzali kulturą.
Znawcy sił natury, leczniczych roślin czy kosmicznych konstelacji, cieszyli się
autorytetem uprawniającym ich do objaśniania świata i moralnego przywództwa.
Wiedza szamanów i czarowników wydawała się ludowi niepojęta,
więc zdawał się na ich sądy we wszystkim. Niedostępność wiedzy uczyniła ją
domeną kasty kapłańskiej, legitymującej system społeczny. To na niej (i na
przemocy) opierała się władza polityczna. Stworzenie organizmów politycznych
stało się możliwe dopiero w oparciu o przyjętą w określonej grupie wspólną
kulturę polityczną. Poszerzanie „imperiów” możliwe było przez narzucanie
pokonanym swojej filozofii władzy. Dopiero wspólnota kulturowa jednoczy masy
wokół realizacji określonych zadań, takich jak wielkie projekty
architektoniczne.
Dążenie do kulturowej supremacji (czego najtragiczniejsze
skutki obserwowaliśmy w dwudziestym wieku) ma więc bardzo długą tradycję.
Niestety w ten właśnie sposób rozprzestrzeniały się niegdyś idee. Dla przykładu
„zjednoczenie Polski” przez Piastów nie było żadnym zjednoczeniem tylko
podbojem. I tylko dlatego jesteśmy dzisiaj Polakami, że jakieś plemię zbudowało
lokalne „imperium”. Chrześcijanami jesteśmy zaś, ponieważ tylko ten model
kulturowy dawał szansę na funkcjonowanie w średniowiecznej Europie. I tak
dalej.
Pierwsze „imperialne” kultury łączymy zwykle ze
społecznościami rolniczymi, które nadwyżkami żywności mogły wykarmić armię,
administrację, robotników budowlanych czy artystów, w ten sposób poszerzając
władztwo i wznosząc trwałe świadectwa własnej potęgi. Wielkie przedsięwzięcia
budowlane podejmowane były jednak już przez ludy zbieracko-łowieckie, czego
najstarszym znanym przykładem jest sanktuarium Gobekli Tepe wzniesione 10
tysięcy lat przed naszą erą w południowo-wschodniej Turcji. Ponieważ odmiana
występującej tam dzikiej pszenicy jest najbliższa genetycznie tej współcześnie
uprawianej, można wręcz sądzić, iż to potrzeba organizowania się w celach
kulturalnych doprowadziła do wykształcenia się rolnictwa, a nie odwrotnie.
Intelekt człowieka pozwala mu na stwarzanie różnych
skomplikowanych koncepcji, które niestety nie zawsze są adekwatne do
rzeczywistości. Na przykład w zamierzchłych czasach „lekarze” oceniając stan
pacjenta odwoływali się do astrologii, numerologii czy teorii humoralnej...
Podobnie rzecz ma się z teologią, gdyż hipoteza Boga która ma porządkować
wszystko, tak naprawdę nie wyjaśnia niczego, nad złożoną rzeczywistością
umieszczając dodatkowo niewyjaśnialną strukturę. Prawda w kulturze często
sprowadza się do wiary w mit lub jakieś podzielane przez wszystkich jej
wyznawców założenie, a więc do rzeczywistości intersubiektywnej. To co
postrzegamy jako rzeczywistość jest w znacznej mierze konstruktem kulturowym.
Kultura – niegdyś animowana przez „mędrców” – zawsze określała czemu
służyć miał nasz wysiłek cywilizacyjny. Dziś częściej niż nas „wychowywać”
stara się schlebiać naszym gustom, co nie znaczy, iż przestaje nas programować.
W atrakcyjne dla nas treści wplata coraz więcej przekazów reklamowych
zachęcając do określonego stylu życia. Media elektroniczne – przejmując funkcję
autorytetów – coraz mocniej wpływają więc na nasze poglądy, normy i cele, choć
pozornie dystansują się od moralizowania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz