Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 11 czerwca 2017

ŻYJĘ WIĘC JESTEM

Dawniej wierzono, że umysł ludzki nie wywodzi się z żadnego z fizycznych organów, ale jest przejawem działania tak zwanej duszy. Innymi słowy intuicyjnie przypuszczano, że fizyczna powłoka skrywa w sobie umysłową esencję. Wynikało to z tak zwanej teorii umysłu, czyli zdolności człowieka do pojmowania, że inne istoty posiadają własne umysły. A zatem, że posiadają własne intencje, potrzeby i emocje. Dzięki teorii umysłu możemy spekulować o przekonaniach, planach i reakcjach naszych bliźnich, co pozwala nam w pewnym stopniu przewidywać społeczne rezultaty naszych działań. Można więc powiedzieć, że dzięki teorii umysłu możliwe stały się skomplikowane relacje na których opiera się nasza cywilizacja. Bez niej bowiem niemożliwa byłaby globalna kooperacja pozwalająca nam cieszyć się nieskrępowaną konsumpcją. To był jeden z ewolucyjnych przełomów.

Jak prawie wszystko w naturze teoria umysłu może jednak zawodzić. Często zdarza się nam na przykład antropomorfizować swoich czteronożnych ulubieńców przypisując im cechy wybitnie ludzkie. W przeszłości religie animistyczne (uważane przez religioznawców za pierwotne) przypisywały pierwiastek duchowy wszelkiemu życiu, a nawet elementom przyrody nieożywionej takim jak strumyki czy skały. Niemniej pozostańmy przy naszym życiu duchowym. Zaobserwowano, że życie ustawało razem z oddychaniem. Stąd wnioskowano, że sam oddech wynika z działania sił życiowych  zwanych – od staropolskiego słowa dech – duchem. Różnie z tym bywało, ale w naszej kulturze przyjmowano, że każdy człowiek dysponuje jedną niepodzielną duszą. Pozwalało to na przykład na stworzenie koncepcji osobistej odpowiedzialności za swoje uczynki nawet po śmierci.

Rozwój medycyny musiał uświadamiać kolejnym pokoleniom, że cokolwiek by nie myśleć o duszy, siedzibą władz umysłowych jest ludzki mózg. Wszak ludzie z urazami głowy często mieli problemy z myśleniem. Oczywiście za względu na „prawdy objawione” kombinowano jakby tu pogodzić wiedzę z wiarą. Starano się więc wykazać, że co prawda mózg jest nam potrzebny, ale dusza niejako nim zarządza. Kartezjusz umiejscawiał nawet duszę w szyszynce, jednym z mózgowych gruczołów – pozostałości po trzecim oku występującym u prymitywnych gadów. Oczywiście takie hipotezy uzasadnić można było jedynie „filozoficznie”, lecz nie przeszkadzało to w ich rozpowszechnianiu jako „racjonalnych”. Do dziś w powszechnej świadomości pokutuje przekonanie o kartezjańskim dualizmie, choć opiera się ono jedynie na mętnych wywodach.

Widząc w ludzkim umyśle (czy jak kto woli duszy) monolit zakładano zatem, że jest on wytworem pracy całego mózgu. I w jakimś sensie tak jest, tyle że praca ta jest „podzielona” pomiędzy różne wyspecjalizowane ośrodki. Innymi słowy pozbawieni jakiegoś ośrodka stracić możemy konkretną zdolność umysłową, ale zachować pozostałe. Może się to wydawać dziwne, ale współczesna neurologia jest w stanie zidentyfikować choćby obwody neuronalne odpowiedzialne za rozpoznawanie owoców. Po prostu osoby ich pozbawione nie będą w stanie rozpoznawać warzyw i owoców, ale poza tym ich zdolności umysłowe pozostaną nienaruszone. Specjalizacja mózgowych modułów jest więc posunięta dosyć daleko, choć kiedyś koncepcje takie traktowano dosyć sceptycznie. Wywodziły się przecież z niesławnej frenologii, która przekształciła się w karykaturalną pseudonaukę.

Jako pierwszy to, że jesteśmy „posklejani” z różnych umysłowych elementów, udowodnił francuski antropolog i chirurg Pierre Paul Broca. Dzięki sekcjom pacjentów dotkniętych afazją czyli niezdolnością artykułowania języka zlokalizował w ich mózgach miejsce zwane dziś ośrodkiem Broki. Osoby pozbawione funkcjonującego ośrodka Broki nie potrafią się wypowiadać, choć rozumieją co się do nich mówi. Niedługo potem kolejny mózgowy ośrodek językowy zlokalizował niemiecki psychiatra Carl Wernicke. Uszkodzenie ośrodka Wernickego skutkuje wręcz słowotokiem, tyle że zupełnie niezrozumiałym dla słuchaczy. Dzięki takim odkryciom możemy dziś rozumieć tak paradoksalne przypadłości jak aleksja bez agrafii, czyli nieumiejętność czytania przy zachowanej umiejętności pisania. Ponieważ czytanie jest zdolnością kulturową kora wzrokowa nie łączy się w sposób stały z ośrodkiem Wernickiego. Jeśli połączenie to zostanie przerwane stracimy więc zdolność czytania, ale ponieważ ośrodek ten będzie komunikował się z korą ruchową nadal będziemy potrafili pisać!
 

Poszczególne moduły realizują przypisane im zadania umysłowe, których całokształt składa się na nasze życie psychiczne. Wyłączenie jakiegoś modułu nie powoduje jednak każdorazowo automatycznego wyłączenia umysłu (choć niemożliwe jest choćby funkcjonowanie z obumarłym pniem mózgu, odpowiedzialnym za kontrolę podstawowych funkcji życiowych). Poszczególne struktury mózgu są odpowiedzialne za określone umiejętności czy popędy, a nawet naszą moralność. Dlatego organiczne zmiany mogą niekiedy prowadzić do drastycznych zmian naszej osobowości. Nie zdejmuje to z nas odpowiedzialności za nasze czyny, lecz pozwala nam lepiej siebie zrozumieć. Otóż nie moglibyśmy urodzić się jako ktoś inny bo nie bylibyśmy wtedy sobą. Jesteśmy sumą pewnych składników. Zmiana tych składników oznaczałaby stworzenie nowej jednostki. Pamięć rejestruje naszą drogę, więc możemy nadawać jej spójną narrację. Ale nie jesteśmy tajemną esencją samych siebie tylko własną emanacją.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz