Mówią, że władza absolutna demoralizuje absolutnie. Bo jest
się wtedy absolutnie bezkarnym. A bezkarność sprawia, że pokusy są znacznie
silniejsze. No i władza daje nam narzędzia do ich realizacji. Na szczęście na
ogół władza podlega jakiejś kontroli społecznej. Tylko zapewnienie względnego
spokoju społecznego może bowiem zapewnić władzy przetrwanie. Nawet w czasach
słusznie minionych polskie władze zmieniały się personalnie po każdym zbyt
krwawym incydencie. W ten sposób uspokajano nastroje. W demokracji władza
zmienia się cyklicznie, bo każda władza traci w końcu poparcie. Na ogół dzieje
się tak, kiedy staje się zbyt pewna siebie. Ostatecznie władza opiera się na
innych ludziach.
Władzy można się bać, ale jak pokazuje historia zawsze
znajdą się kandydaci na męczenników. Jeśli zaś gotowi jesteśmy przeciwstawiać
się możnym, tym bardziej opieramy się pomniejszym cwaniaczkom. W naszych
mózgach funkcjonują pewne moduły moralne, które każą nam przeciwstawiać się
niesprawiedliwości, nawet wtedy gdy opór taki może zaszkodzić nam samym. Dzięki
temu na dłuższą metę bycie nieuczciwym jest na ogół nieopłacalne, choć
przynosić może chwilową przewagę nad osobami skrępowanymi moralnością. Podstawą
całego życia społecznego jest zaufanie jakim darzymy się nawzajem i korzyści
jakich sobie przysparzamy.
Z takiej rzeczywistości trzeba eliminować jednostki widzące
w uczciwych ludziach frajerów żeby oszukiwanie nie stało się korzystniejsze od
budowania cywilizacji. W przeciwnym wypadku cofnęlibyśmy się do epoki kamienia
łupanego. Służy temu nasze wrodzone poczucie sprawiedliwości, które dobrze
obrazuje tak zwana gra w ultimatum. Polega ona na przydzieleniu pierwszemu z
graczy określonej kwoty i uprawnienia do podziału jej wedle własnego uznania.
Drugi gracz może propozycję taką zaakceptować lub odrzucić. Jeśli jednak ją
odrzuci żaden z nich nie dostanie z tego ani grosza. Matematycznie rzecz
ujmując drugi gracz powinien więc godzić się na każdą z możliwych opcji, bo
tylko w ten sposób może cokolwiek uzyskać. Gracze odrzucają jednak oferty jeśli
uznają, że osobnik dzielący forsę zachowuje się zbyt chciwie. A zatem dążąc do
sprawiedliwości jesteśmy skłonni rezygnować z zysków.
Badania przeprowadzone w różnych kulturach i środowiskach
wskazują, że aby oferta była akceptowalna dla przeciętnego człowieka musi ona
wynosić co najmniej 20% udziału w zyskach. W przeciwnym wypadku ludzie będą
swoim kosztem karać tego kto nie szanuje ich potrzeby bycia sprawiedliwie
traktowanym. W przypadkach ekstremalnych może to się kończyć choćby sądowymi
sporami o przysłowiową pietruszkę, jak ma to miejsce w jakże komicznych
zatargach sąsiedzkich. Nikt nie lubi być robiony w chuja, a poczucie absolutnej
władzy sprawia, że robi się w chuja wszystkich. Czasem robi się w chuja tylko
niektórych i tylko trochę, lecz frajerzy z reguły szybko orientują się kogo
należy omijać. Godność osobista to poważna sprawa, więc lepiej rezygnować z
tego czego naprawdę nie potrzebujemy.
Może i brzmi to cynicznie, ale władza to przede wszystkim
pieniądze i seks, bo w pogoni za tymi dobrami ludzie tratują się nawzajem i
wypruwają sobie żyły. Obiecaj frajerowi luksus albo rozkosz na odpowiednim
poziomie, a zobaczysz jak chętnie zrobi z siebie idiotę. To tym bardziej
zabawne, że podobno nie są to rzeczy najważniejsze. „Osiągnąć coś” znaczy
jednak „być kimś”, a nie być sobą – przynajmniej w społecznej percepcji. Zawsze
wkurwiał mnie ten „ambitny” imperatyw, bo specjalizowanie się w czymkolwiek
nigdy zbytnio mi nie wychodziło. I pewnie tak już pozostanie, bo nie potrafię
wykrzesać z siebie żadnej namiętności dla silników, rur, śrubek i biznesów.
Szkoda tylko, że byłby to najlepszy sposób na zdobycie pięknej kobiety. Lecz
jeśli przypadkowo wszedłbym w posiadanie wielkich pieniędzy z pewnością bardzo
by mnie to zdemoralizowało. Przede wszystkim kazałbym wrzucać swoje teksty do
skrzynek pocztowych jak ulotki reklamowe, tak długo aż wszyscy wiedzieliby co
sobie myślę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz