W świetle ponawiających się wciąż zamachów terrorystycznych
powiedzieć można, że w Europie szerzy się islamistyczny wirus. Od innych
chorobotwórczych drobnoustrojów wirusy różnią się tym, że nie są w stanie same
się rozmnażać. Ponadto nie wykazują metabolizmu. Dlatego w zasadzie nie wiadomo
czy można zaklasyfikować je do organizmów żywych. Niemniej są zdolne do
powielania się, a nawet ewolucji, tyle że potrzebują do tego komórek innych
organizmów. Zakażenie się wirusem prowadzi bowiem do replikacji jego genomu.
Komórkowa destrukcja służy tu pozyskiwaniu przez wirusa budulca genetycznego.
Analogicznie można powiedzieć, że medialny dżihad potrzebuje społeczeństwa
informacyjnego żeby się rozmnażać. Krew jest tylko jego paliwem informacyjnym.
Zbrodnia jest widowiskiem.
Ale istnieją jeszcze bardziej prymitywne cząsteczki zakaźne
nazywane prionami. Są to występujące w organizmie białka które po mutacji stają
się infekcyjne. Kiedy my czujemy się sterroryzowani w Stanach Zjednoczonych
dochodzi do kolejnej masakry w wykonaniu rozgoryczonego desperata. Niedawno
zwolniony z pracy czterdziestopięciolatek wrócił na miejsce zatrudnienia żeby zastrzelić
pięcioro swoich byłych współpracowników poczym popełnił samobójstwo. Tego typu
wyrównywanie osobistych rachunków jest typowe dla kultury amerykańskiej. Być
może niedługo uznamy, że typowe dla kultury europejskiej są wybryki
sfanatyzowanych elementów islamskich. Kto wie? Z pewnością udaje im się
wykorzystywać wolność słowa i pogoń za sensacją do rozprzestrzeniania patologii
kulturowej.
Oczywiście to truizm, lecz najkrwawsze żniwo islamski
terroryzm zbiera w krajach muzułmańskich. Dziś Państwo Islamskie zaatakowało
irański parlament i mauzoleum wodza rewolucji Chomeiniego. Natomiast dokonany
tydzień temu zamach w stolicy Afganistanu Kabulu kosztował życie ponad 150
osób. Rozróżnienie kto tu jest katem, a kto ofiarą, jest nadzwyczaj trudne.
Gdyby większość ludności muzułmańskiej sprzyjała ekstremistom mielibyśmy dużo
poważniejsze kłopoty – to przecież miliard ludzi. Dlatego dżihadystom tak zależy
na podsycaniu wzajemnej niechęci. Jedno jest pewne – świat znowu polaryzuje się
w dwóch kierunkach, więc znalezienie pola dialogu może być coraz trudniejsze.
Dla dobra nas wszystkich liberalne wartości muszą stać się nadrzędne wobec
religijnych złudzeń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz