Łączna liczba wyświetleń

piątek, 31 października 2025

KONIEC PIEŚNI


 Jednym z najbardziej groteskowych przejawów ludzkiego dążenia do nieśmiertelności była mumifikacja. Faron czy inny nadziany dupek dzięki zachowaniu swojej cielesnej "powłoki" miał być nieśmiertelny. Pomińmy fakt, że krył się w tym aspekt magiczny - sama idea zachowania swojego ciała w stanie nienaruszonym przetrwała wśród ludzi którzy mają za dużo pieniędzy.

Dzisiaj jednak podejście do kwestii drugiego życia jest bardziej "naukowe", bo wiadomo że mumifikacja była nieskuteczna... Literatura science fiction spopularyzowała ideę, że człowieka można zamrozić jak kurczaka w zamrażalniku. Przechowujesz takiego kurczaka przez dłuższy czas - aż medycyna znajdzie rozwiązanie jego problemu - a potem go rozmrażasz i doszywasz mu głowę.

Kurczak zaczyna gdakać, piać, deptać kury, a może nawet jeszcze nauczy się latać... A wszystko to będzie możliwe kiedy dojdziemy już do futurystycznej utopii. Nie warto więc poddawać się kremacji - lepiej zachować swoje truchło w jakiejś bajecznie drogiej chłodni zamiast przeznaczać spadek na cele charytatywne. Różni szarlatani obiecują, że zaopiekują się takimi bioodpadami tak długo jak będzie trzeba.

Problemem jest oczywiście to, że człowiek w przeważającej części składa się z wody. A jak wiadomo zamrożona woda zwiększa swoją objętość - rozsadza komórki i tkanki. Opracowano jednak specjalne techniki wykorzystywane choćby przy zamrażaniu zarodków. Kriokonserwacja polega na wprowadzeniu  do zarodka czy też trupa substancji ochronnych zapobiegających tworzeniu się kryształków lodu.

Możemy więc "przetrwać" w ekstremalnie zimnej zamrażarce po wyssaniu z nas krwi i innych płynów oraz nafaszerowaniu tej bladej padliny płynem chłodniczym. Jakiś mądry jajogłowy kiedyś to wszystko naprawi i napompuje nas znowu aż pałka stanie... Usługi takie świadczy się głównie w Stanach Zjednoczonych, ale też w Zachodniej Europie. Póki co w Polsce nie można jeszcze zafundować sobie takiej groteskowej fanaberii.


Pozostaje nam więc tylko cmentarz. Może to i lepiej... Większość naukowców pozostaje sceptyczna wobec możliwości "powrotu z zaświatów". Uszkodzenia komórkowe i tak są nieuniknione, ponieważ już w chwili śmierci dochodzi do nieodwracalnych uszkodzeń, a sam proces rozmrażania doprowadzi do następnych. Najwidoczniej jednak ciężko się z tym pogodzić kiedy ma się forsę, której nie zdążyło się jeszcze wydać...

Od zarania dziejów różni cwaniacy obiecywali nam życie wieczne. Zazwyczaj nazywaliśmy to religią, choć niekiedy też spirytyzmem czy teozofią. Jak zwał tak zwał - bogacze zrozumieli, że to zwykłe pierdolenie farmazonów, więc postanowili zabezpieczyć się biologicznie. Niestety tu również mamy do czynienia z dosyć wątpliwym procederem. Ale okay - może za trzysta czy pięćset lat ktoś będzie chciał reanimować te stare trupy. Sądzę jednak że prędzej trafią na śmietnik.

Transhumaniści widzą jeszcze inną możliwość zachowania "życia wiecznego" czy może raczej wiecznej świadomości. Spekuluje się że umysł można emulować w jakimś komputerze jeśli odpowiednio odwzoruje się dane. No cóż, wierne odtworzenie wszystkich połączeń neuronalnych to jeszcze nie wszystko - w obliczeniowej pracy mózgu istotną role odgrywają nie tylko sygnały elektryczne, ale też chemia, biologia połączonego z nim ciała i dane sensoryczne.

Jak odtworzyć taką dynamikę tego nie wie nikt, choć niektórzy twierdzą że to możliwe - na ogół są to jednak ekscentryczni informatycy, a nie neurobiolodzy. Pomimo całego szumu wokół sztucznej inteligencji skopiowanie naszej świadomości wydaje się mrzonką. Prędzej pewnie wyhodujemy jakiegoś cybernetycznego potwora...


Gdybyśmy nawet potrafili odwzorować mózg nieboszczyka w jakiejś maszynie zazwyczaj byłby on już stetryczały i w związku z tym dosyć niesprawny... No chyba że zostawilibyśmy młode i atrakcyjne zwłoki zażywając zawczasu cyjanek potasu czy coś w tym stylu - ale wtedy nie zdążylibyśmy nacieszyć się życiem. Paradoksem jest to, że w toku ewolucji mogły pewnie powstać jakieś mechanizmy przedłużające życie, ale priorytetem było przetrwanie genów a nie ich nośników.

Jesteśmy tylko "produktem jednorazowego użytku" - świadomość to zabezpieczenie systemu przed autodestrukcją, dzięki której organizmy usiłują przetrwać "za wszelką cenę". Cała historia którą do tego dopisujemy to tylko kulturowe i osobiste urojenia. Bakterie rozmnażają się przez symetryczny podział, a my przez "nieśmiertelną" linię komórek płciowych. Śmierć jest więc naturalną konsekwencją życia, choć niekiedy nie umiemy jej zaakceptować i popadamy w metafizyczne halucynacje.

O czym będę myślał gdy będę umierał? Czy zrobię bilans swojego życia? A może nie zdążę nawet bo śmierć mnie zaskoczy? A gdybym się dowiedział, że dziś jest dzień mojej śmierci? Cóż dziś mogę powiedzieć swoim przodkom, stojąc nad granitowymi pomnikami? Czy zdołam jeszcze wskrzesić mnemoniczne obrazy, czy to już będą tylko autobiograficzne legendy? Życie to taniec neuronów. Śmierć to kosmiczna katastrofa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz