Łączna liczba wyświetleń

piątek, 17 października 2025

TRUMPIZM POKOJOWY

 
Donald Trump twierdzi, że doprowadził do pokoju w wojnie która toczy się przez trzy tysiące lat. Czy aby na pewno? Mowa oczywiście o Bliskim Wschodzie, a przede wszystkim o Palestynie i Gazie. Czas pokaże, choć wielu analityków mówi o pokoju przegranym na dekady. Rozejm jest dosyć chwiejny, a na ulicach Gazy codziennie giną ludzie - co prawda na dużo mniejszą skalę, ale odstrzelenie jakiegoś brudasa nie jest taką tragedią jak śmierć Charliego Kirka.

Poza tym "rozwiązanie" to raczej pewne prowizorium nie zakładające modelu dwupaństwowego. Nie ma też mowy o o stworzeniu w ramach Państwa Izrael jakiegokolwiek systemowego równouprawnienia. Co najwyżej nakreślono jakieś mętne wizje autonomicznej administracji, lecz głównie po to żeby przedstawić "pokój" jako "kompromis". W gruncie rzeczy jest to zaś pokój z kulą w głowie. Substancja biologiczna narodu palestyńskiego w Strefie Gazy zastała przetrzebiona, a miasto zamienione w kupę gruzu.

Sam lokator Białego Domu nazywa to "pokojem przez siłę". Brzmi to prawie jak miłość przez siłę, od której zresztą jest specjalistą. Nie łudźmy się więc, że facet chce zrobić Palestyńczykom dobrze. Raczej chce ich wyruchać. Zapowiedział im piekło jeśli się nie podporządkują, pomimo że ludność była już całkowicie wygłodzona i sterroryzowana. Jeśli komuś kiedyś nie przyjdzie do głowy plan krwawej zemsty, to chyba nie będzie człowiekiem. Albo będzie już żył w jakiejś kwitnącej gospodarczo Palestynie.


Póki co budowa drugiego Dubaju czy choćby Groznego to tylko groteskowa wizja. Na Zachodnim Brzegu Jordanu ziemia jest Palestyńczykom systematycznie odbierana, więc na końcu zamknie się ich chyba w rezerwatach jak amerykańskich Indian. No ale Bóg dał tą ziemię narodowi wybranemu - są na to przecież biblijne dowody... Wpieranie Izraela to dla Jankesów obowiązek religijny. 

W najwspanialszym kraju na świecie religijność to zwłaszcza spektrum chrześcijaństwa ewangelicznego - w tym ultrakonserwatywnego nurtu ewangelikalnego, popularnego zwłaszcza na Południu. Podstawą wiary jest tam "tylko Pismo Święte', którego autorytetem można negować teorię ewolucji czy prawa fizyki - w szkołach przedstawia się kreacjonizm jako równorzędną dla światopoglądu naukowego alternatywę. Stary Testament to zatem podstawa amerykańskiego chrześcijańskiego syjonizmu.

Co więcej w nowotestamentowej Apokalipsie jest mowa o tym, że Jezus powróci dopiero gdy Żydzi odzyskają historyczne dziedzictwo... W ogóle w całej Biblii dużo jest pieprzenia o Izraelu, Jerozolimie i i krwawych rzeziach w imię boże. Kretyni czerpiący "wiedzę" wprost z tej archaicznej książki to baza wyborcza Trumpa, choć taki z niego konserwatysta jak z koziej dupy trąba. Ale jego prywatne życie seksualne nie świadczy przecież o tym jakie wartości wyznawał przez całe życie. Pojebało mu się w głowie już całkiem i za czystki etniczne domaga się Pokojowej Nagrody Nobla.

Ale bliższa naszemu polskiemu motłochowi jest kwestia ukraińska w której niedoszły noblista nie jest już tak stanowczy. Dla zachowania obiektywizmu przyznać trzeba, że mogło być gorzej. Trump udostępnia Ukrainie dane wywiadowcze umożliwiające zmasowaną kampanię dronową wymierzoną w rosyjski przemysł naftowy. Jest to o tyle sprytne, że nic go przecież nie kosztuje. Poza tym pozwala na sprzedaż amerykańskiej broni - za co płacić musi Europa, a na czym USA jeszcze zarabiają. Jest to o tyle logiczne, że Rosja jest zagrożeniem głównie dla zadowolonej z siebie Europy.


Niestety póki co "TACO" nie chce sprzedawać kluczowej broni daleko zasięgu... Ostatnio narobił Zełenskiemu nadziei niesprecyzowanymi obietnicami dostawy pocisków Tomahawk, po czym zaczął się z tych zapowiedzi okrakiem wycofywać. "Musiał" najpierw zadzwonić do Putina, a ten znowu zaproponował "rozmowy pokojowe". Sprytny kagiebista jest mistrzem gry na czas i robienia politycznych uników. Kiedy ma już zostać dociśnięty udaje, że chce się dogadać.

A zatem marzenie o pociskach najprawdopodobniej zostanie "zamrożone". Putin obieca przecież coś Trumpowi, będzie mu prawił komplementy, pogratuluje "sukcesu" w Gazie. Potem znowu nasili bombardowania. I tak w koło Macieju. Decyzja o rosyjsko-amerykańskim szczycie była dla Ukraińców kompletnym zaskoczeniem, co po raz kolejny pokazuje jak niestabilnym "partnerem" jest Trump. Do spotkania dojdzie w orbanowskim Budapeszcie, gdzie swego czasu (1994 rok) podpisano słynne memorandum, na mocy którego Ukraina pozbyła się broni nuklearnej.

Jak wiadomo Orban to jedna z najbardziej prokremlowskich "europejskich" kreatur. Pobawię się we wróżkę i zaprognozuję tam jedno wielkie pierdolenie o Szopenie. Putin jak zwykle zyska zostając de facto uznany za normalnego przywódcę, a nie wroga i zbrodniarza. Orban będzie napuszony jak indyk, bo podupadające Węgry staną się areną światowej dyplomacji. Trump zaś będzie dalej mówił o swoim dążeniu do pokoju, nawet za cenę kolejnych ofiar i zniszczeń. Ale "prawdziwi Polacy" dopatrzą się w jego chaotycznych działaniach objawów geniuszu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz