Łączna liczba wyświetleń

sobota, 3 czerwca 2023

OBLICZA WOJOWNIKA



 - Nie żartuję - przekonywał  z plakatów wyborczych Wołodymyr Zełenski. Najwyraźniej sama jego kandydatura na prezydenta wydawać się mogła formą happeningu. No bo przecież wcześniej słynął z usług satyrycznych. Choć i Polsce mieliśmy Polską Partię Przyjaciół Piwa, a we włoskiej polityce furorę robił swego czasu populistyczny komik Beppe Grillo, wybór błazna na króla przyjęto na świecie jako polityczne kuriozum, możliwe tylko w bananowej demokracji.

Na dobrą sprawę bieg wypadków nie był tu jednak przypadkowy, ale całkiem logiczny. Wiktor Bobyrenko, szef eksperckiego Biura Analiz Politycznych wieszczył taki scenariusz już w 2015 roku, czyli cztery lata przed elekcją Zełenskiego. - Wołodymyr Zełenski zagra trzy sezony "Sługi Narodu". Stworzy partię i powie, że teraz będzie tak jak w kinie - przewidywał politolog.

Kabaret Zełenskiego już od pewnego czasu był skutecznym narzędziem uderzania ciętym językiem w politycznych przeciwników magnata medialnego Ihora Kołomojskiego, a po szalonym sukcesie ostatniego serialu oligarcha postanowił użyć swej machiny do wypromowania celebryty w polityce. Wbrew przewidywaniom Zełenski nie okazał się jednak pionkiem kierowanym z tylnego siedzenia i uderzył w podejrzane interesy byłego protektora.

***********************************************************************************

Także Moskwa liczyła, że politycznego naturszczyka łatwo będzie zmanipulować i nakłonić do ustępstw. Nie dość, że wydawał się niekompetentny, to wielu widziało w nim człowieka Kremla. Wypominano mu karierę w rosyjskim show-biznesie. Mówiono, że gromadzi wokół siebie ludzi związanych z byłym prorosyjskim prezydentem Janukowyczem. Jego słowa o tym, że w Donbasie "należy przestać strzelać", odczytywano jako słabość. Poza tym wydawał się powtarzać złe wzorce swoich poprzedników, a sama Ukraina wydawała się niereformowalna.

Nie wróżyło to dobrze krajowi zagrożonemu agresją teoretycznego mocarstwa. Pierwszym dużym zaskoczeniem okazał się sam fakt, że Zełenski nie uciekł w obliczu wojny gdzie pieprz rośnie, aby stworzyć jakiś symboliczny ośrodek władzy na uchodźctwie. A drugim, że umiał natchnąć swój naród - rzekomo podzielony kryterium językowym - do bezkompromisowej walki o niepodległość. Jako skuteczny wódz i mąż stanu staje się więc coraz bardziej mitologiczny, przez co zapominamy o całej złożoności tej nietuzinkowej postaci. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz