Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 8 czerwca 2023

CWANIAK I FRAJER


 Podstawą wszystkich cywilizacji jest niewątpliwie współpraca - tylko działając razem możemy coś osiągnąć, choć jednocześnie rywalizujemy ze sobą. Nawet wojna jest możliwa tylko dzięki współpracy, bo wysiłek wojenny musi być skoordynowany. Wreszcie samo przetrwanie gatunku ludzkiego zawdzięczamy współpracy.

Najstraszniejszy wybuch wulkanu jaki miał miejsce na Ziemi w ciągu ostatnich dwóch milionów lat to erupcja wulkanu Toba na indonezyjskiej Sumatrze jakieś 75 tysięcy lat temu. Spowodowane nim zmiany środowiskowe wywołały masowe wymieranie gatunków, lecz były też wąskim gardłem ewolucji człowieka.

Gwałtowne zmniejszenie populacji ludzkiej spowodowane zimą wulkaniczną i zniszczeniem źródeł żywności utrwaliło strategię adaptacyjną opartą na współpracy. Niektórzy badacze szacują, że prehistoryczną apokalipsę przetrwało od dwóch do dziesięciu tysięcy afrykańskich homo sapiensów co zmusiło ich do intensywniejszej kooperacji. Ci którzy przetrwali rozpoczęli ponowne zasiedlanie świata, lecz już znacznie lepiej zorganizowani.

Kiedy trudne warunki intensyfikowały współpracę osiągaliśmy wyżyny naszych możliwości. Dajmy na to egipska pustynia wymusiła na skazanym na nią ludzie wdrażanie zaawansowanych projektów hydroinżynieryjnych, czyli wyższy poziom organizacji - administrację opartą na spójnej ideologii.

Z kolei pracochłonna uprawa ryżu na sztucznie nawadnianych poletkach w Chinach czy Japonii kształtowała kolektywistyczną kulturę przekonaną o potrzebie zbiorowego wysiłku. Wzrost obecności kukurydzy w Ameryce następował po trendach wzrastającej suszy, której skutki dzięki uprawie i gromadzeniu zapasów udawało się łagodzić. Natomiast jednym z powodów europejskiego podejścia do planowania mógł być fakt, że co roku nadciągała zima.

XIX-wieczny rosyjski anarchista Piotr Kropotkin wskazując na przyrodzony charakter naszej skłonności do współpracy, postulował istnienie jej także u zwierząt. Od tego czasu szereg badań naukowych potwierdził słuszność tej intuicji. Oczywiście najbardziej wymownym tego przykładem są superorganizmy składające się formalnie z wielu mniejszych organizmów, w których jednak trudno wyznaczyć granice biologicznej tożsamości.  

W koloniach mrówek, termitów, pszczół czy os, ale też mszyc czy pluskwiaków, nie ma osobistych interesów genetycznych - nie wnikając w szczegóły robotnice są tak genetycznie podobnie do swoich młodszych sióstr (córek królowej), że bardziej opłaca się im nimi opiekować niż samemu się rozmnażać! 

Tego typu eusocjalność występuje też u siedmiu gatunków krewetek, a nawet ssaków takich jak golec piaskowy. Już jednokomórkowe śluzowce,  występujące na prawie wszystkich szerokościach geograficznych, które wyewoluowały pół miliarda lat temu w świecie zupełnie innym niż nasz, potrafiły łączyć się w wielokomórkowe masy zdolne do skoordynowanych działań.

Ławice ryb czy klucze ptaków to kolejny przejaw takiej zdolności choć tutaj każdy osobnik działa we własnym interesie. Obserwując grupowe działania naczelnych takie jak polowania trzeba niestety zauważyć, że są to dosyć kruche sojusze, a jedna ze stron pracuje czasami dużo ciężej niż druga. No dobrze, znamy to z życia, lecz bądź co bądź wykształciliśmy wielce wyrafinowane mechanizmy współpracy oparte w większym stopniu na zaufaniu i tolerancji.


Kiedy współpracujemy odnosimy większe korzyści niż w stanie permanentnego konfliktu na noże, więc teoretycznie powinniśmy dążyć do harmonijnej utopii i rozdawać swoje pieniądze ubogim. Tyle że egoizm mamy zapisany w genach - dbając o siebie i swoich bliskich staramy się czerpać maksymalne korzyści ze współpracy jednocześnie ograniczając swój wkład do tolerowanego minimum.

Taki styl współpracy wymaga wzajemnej kontroli i przyjmowania określonej strategii. Rodzi się przecież pytanie jak zaleźć "złoty środek" - wyciągnąć możliwie wiele dla siebie jednocześnie zadowalając drugą stronę, no i nie dać się przy tym oszukać przez podobnego sobie kombinatora. Oczywiście wszystkie zyski i straty (materialne, społeczne, emocjonalne czy seksualne) nie są w pełni policzalne i wymienialne, posłużyć się tu jednak możemy modelami matematycznymi.

Naukę o strategicznym działaniu w warunkach konfliktu i kooperacji nazywamy teorią gier. Opisuje ona formalne sytuacje w których podmioty współpracują lub rywalizują. Do najefektywniejszych strategii współpracy wbrew pozorom należą te najprostsze. Jedną z nich jest "wet za wet" - jeśli obydwie strony zależą od siebie można zainicjować współpracę, a potem odwzorowywać zachowanie drugiej strony - pomoc za pomoc, oszustwo za oszustwo. 

Nawet jeśli zostaniemy w końcu oszukani straty będą stosunkowo niewielkie, a jeśli ukarany cwaniaczek powróci do współpracy to tym lepiej dla nas. Gorzej jeśli sytuacja przerodzi się w stan permanentnej walki. A może do tego dojść przypadkowo - choćby przez błędne odczytanie jakiegoś sygnału. Historia konfliktów jest zresztą zazwyczaj ciężka do rozplątania - wymianie ciosów towarzyszą zazwyczaj spory o to "kto zaczął".

Inny model matematyczny sugeruje więc... przebaczanie. Jeśli ktoś jednorazowo cię wykorzysta lepiej mu odpuścić i kontynuować współpracę z uwagi na długofalowe korzyści. Dopiero po jakiejś serii takich incydentów pewni być możemy, że układają się w niedobry wzorzec, a wtedy konflikt jest nieunikniony. Niestety niesprawiedliwą statystyczną konsekwencją przebaczania jest zysk sporadycznego oszusta. 

Stosuje on tak zwaną "strategię Pawłowa". Strategia współpracy nigdy nie jest stabilna ponieważ gracz wyłamujący się z niej uzyskuje chwilową przewagę. Gdyby mu jednak nigdy nie odpuszczać w końcu wszyscy zrezygnowalibyśmy ze współpracy i walczyli ze wszystkimi. Okazjonalne i losowe wyłamywanie się ze współpracy jest karane rzadko dlatego przynosi najwięcej korzyści. Wszyscy czasem tego próbujemy... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz