Ludzie musieli być kiedyś bardziej uważni, a zatem świadomi
tego, co się dzieje wokół. Musieli więcej wypatrywać i nasłuchiwać, bo wszędzie
mogły czaić się zagrożenia – wrogie plemiona, węże czy drapieżniki. Musieli też
lepiej węszyć, żeby tropić zwierzynę. Podczas jedzenia grzybów czy jagód
bardziej skupiali się na smaku, bo przypadkowo mogliby spożyć ich trujące
odmiany. Świat zmysłów był dla nich dużo ważniejszy niż dziś dla nas, więc też
prawdopodobnie dużo intensywniejszy. Wiadomo na przykład, że zmysły się
wyostrzają u osób dotkniętych deficytem jakiegoś z nich, żeby to
zrekompensować. Dajmy na to osoba niewidoma będzie efektywniej wykorzystywać
informacje dźwiękowe do mapowania przestrzeni. Zjawisko to nazywamy substytucją sensoryczną.
Mózg jest wielkim odbiornikiem, ale potrafi przetworzyć
tylko część odebranych danych. W związku z tym od zawsze stosował filtry, które
pozwalały mu oddzielać informacje niewarte uwagi od tych istotnych.
Ucywilizowanie się człowieka zmieniło zasadniczo charakter przyswajanych przez
niego informacji. Nie tylko wyposażyliśmy się w technologię „zmysłów
zewnętrznych”, ale też wyłączyliśmy szereg niebezpieczeństw i wyzwań, budząc
przy tym w sobie nowe pragnienia. Dzięki prawu prawdopodobieństwo zderzenia
głowy z maczugą jest mniejsze niż dawniej, a w centrum miasta raczej nie spotkamy
głodnego tygrysa. Nie przyglądamy się więc zbytnio przechodniom na ulicy, ani
nie skupiamy się na smaku wyselekcjonowanej żywności, poświęcając swoją uwagę
raczej sprawom „ważniejszym”. Mniejsza czujność zmysłowa odrywa nas od „tu i
teraz”.
Co by o tym nie mówić zdolność mentalnego przekraczania
czasu i przestrzeni to jedna z najbardziej zdumiewających ludzkich
umiejętności. Dzięki niej potrafiliśmy podtrzymywać odseparowane od siebie wspólnoty,
a także określać swoje „ja”. Niemniej wiadomo, że aktywowanie sieci uwagowej w
mózgu wycisza te „błądzące myśli”. Ponieważ nasi przodkowie byli bardziej
uważni na świat wokół, nie czuli w takim stopniu doskwierającej im nudy. Nie
robiąc „nic” nie musieli od razu sięgać po smartfona czy włączać telewizora,
ponieważ ich zmysły zajmowały się analizą rzeczywistości. Dzisiaj często prawda
wydaje nam się nieistotna, wolimy więc światy wykreowane przez systemy
hiperinformacyjne. Pierwotnie ludzkiej percepcji bliżej było do analitycznej
medytacji niż rozgorączkowania w postmodernistycznym chaosie.
Cywilizacja to oprócz sytości, służby zdrowia, edukacji i
praw człowieka także wszystkie stojące za nimi kategorie, które zawierają
instrukcje determinujące nas do określonych zachowań i ścieżek myślowych.
Internalizując ją nabywamy sądy, które automatycznie formułujemy jeszcze zanim
pozwolimy naszym myślom powstać – a wtedy nie możemy zobaczyć ich w stanie
czystym. Oczekiwania ograniczają elastyczność naszego umysłu, ponieważ
uzależniają go od osiągnięcia określonego punktu, a wtedy jesteśmy mniej obecni
w sobie samych. Co prawda współczesny świat robi co może, żeby przejąć naszą
uwagę (promując określone osoby, produkty czy usługi), lecz właśnie dlatego
coraz trudniej to osiągnąć. Zalewani nużącymi informacjami szukamy coraz
intensywniejszych podniet, co skutkuje informacyjną i zmysłową inflacją.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz